Wypowiedź Emila:

Następnego ranka wstaliśmy o świcie i tego samego dnia, już o zmierzchu,

wróciliśmy do wsi, w której zostawiliśmy nasz ekwipunek. Rozłożyliśmy

się obozem, pod wielkim bananem. Na drugi dzień zjawił się Emil,

a odpowiadając na zadawane mu pytania, rzeki: „Nie dziwię się wcale

waszym pytaniom i chętnie odpowiadam na te, na które mogę odpowiedzieć w tej

chwili, pozostawiając bardziej szczegółowe wyjaśnienia na niektóre z nich, dopóki

nie wydoskonalicie się w naszej pracy. Pojmujecie dobrze, że mówiąc z wami takimi Słowami, używam waszego sposobu wysławiania się, by wam dać możność

zrozumienia jednej z zasad naszej wiary.

Gdy prawda jest ogólnie znana i wszyscy jednakowo ją rozumieją, to czy wówczas ci wszyscy nie pochodzą z tego samego źródła? Wszak stanowimy jedną całość z Wszechobejmującym Umysłem - Substancją - Bogiem. Wszyscy tworzymy jedną wielką rodzinę, a każde dziecko, każdy nowo narodzony, bez różnicy narodowości, kasty, czy wyznania -jest członkiem tej wielkiej rodziny.

Pytacie, czy wierzymy, że można uniknąć śmierci. Pozwólcie odpowiedzieć

głowami Siddhi: Ciało ludzkie jest. zbudowane z indywidualnej komórki, podobnie

jak ciała roślin i zwierząt, które kochamy i nazywamy naszymi młodszymi, i mniej

rozwiniętymi braćmi. Indywidualna ta komórka stanowi mikroskopijną jednostkę

ciała. Wskutek procesu wzrastania i podziału, powtarzanego wielokrotnie, maleńkie jądro tej komórki-jednostki wykształca wreszcie całą ludzką istotę, zbudowaną z niezliczonych milionów komórek, specjalizujących się w pewnych najrozmaitszych funkcjach, lecz w przeważającej większości zachowujących właściwości tej indywidualnej komórki, z której powstały, i która może być uważana za nosiciela pochodni aktywnego życia, Przechodzi ona z pokolenia na pokolenie, niosąc utajone w sobie iskry boże - żywotność każdej żyjącej istoty w nieprzerwanym rodowodzie, sięgającym wstecz do tego czasu, kiedy życie po raz pierwszy się pojawiło na tej planecie. Trwałą właściwością tej indywidualnej komórki jest wieczna młodość. Cóż możemy jeszcze powiedzieć o zbiorowisku komórek nazywanych ciałem.

W taki oto sposób grupy komórek powstały z indywidualnej komórki, powtórzonej niezliczoność razy! zachowującej swoje indywidualne właściwości, z których jedną jest ukryta w niej iskra życia, czyli wieczna młodość. Owe grupy komórek bądź ciało -Jak wam już wiadomo -spełniają przy indywidualnej komórce funkcje swego rodzaju straży, tylko w ciągu krótkiego okresu cielesnego życia.

Najstarszy z naszych mędrców, w natchniony sposób przenikał w prawdę

zasadniczej jedności życiowych reakcji u roślin i zwierząt. Dziś łatwo możemy sobie wyobrazić tych nauczycieli, którzy w cieniu rozłożystych bananów zwracali się do swych uczniów, z takimi mniej więcej przemówieniami: "Spójrzcie na to gigantyczne drzewo, proces życiowy zachodzący w naszym bracie-drzewie i w nas, jest w zasadzie taki sam. Przyjrzyjcie się listkom i pączkom na wierzchołkach drzew - iż są młode jak nasiona, z których giganty owe powstały". Podobnie jak liście i pączki na wierzchołkach gałązek najstarszego z drzew są tak samo młode jak i nasiona, z których wyrosło drzewo - identycznie i u człowieka grupa komórek, tworząc jego ciało, nie jest skazana na konieczność stopniowej utraty swej żywotności, by ulec wreszcie śmierci, lecz może wzrastać zawsze młoda i zieleniejąca, jak i samo jądro indywidualnej komórki.

W rzeczywistości nie istnieje żadna podstawa ku temu, by ciało nie mogło być tak samo żywotne i zawsze młode, jak nasienie, z którego powstało. Rozłożysty banan zawsze pozostanie symbolem wiecznotrwałego życia, albowiem umrzeć może tylko przez przypadek. Nie istnieje też oczywiście żadne naturalne prawo rozkładu ani przejrzenia czy zestarzenia wewnątrz drzewa banana, prawa mogącego bezzasadnie szkodzić życiowej energii jego komórek. To samo odnosi się i do ludzkiej postaci boskości. Nie istnieje dla człowieka naturalne prawo śmierci ani rozkładu, prócz szczególnego przypadku. Nie zachodzi żaden nieunikniony proces przejrzewania, czy zestarzenia wewnątrz ludzkiego ciała bądź grupy składających się na nie komórek, słowem - nie istnieje nic takiego, co mogłoby stopniowo paraliżować ową indywidualność. A więc śmierć jest przypadkiem, którego można uniknąć, choroba zaś -jest przede wszystkim brakiem spokoju (równowagi), czyli słodkiego Santi - radosnego spokoju i równowagi ducha odzwierciedlanego na ciele przez umysł. Oczekujący zwykle (starego) człowieka uwiąd starczy, to zasłona wyrażająca niewiedzę tudzież nieznajomość jego przyczyny, powodującej pewne chorobowe stany umysłu i ciała. Różnym chorobowym przypadkom można zapobiegać samą właściwą myślową postawą, Siddhi powiedział: "Elastyczność ciała powinna być zachowana w takim stopniu, by mogło w naturalny sposób z łatwością przeciwstawiać się zarazie, iniekcjom i innym chorobom". Siddhi np. może połykać zarodki chorób i nie zapadnie na zdrowiu.

Pamiętajcie, że młodość jest boskim nasieniem miłości, zasianym w ludzkiej

postaci: jest boskością w człowieku. Młodość-to przepiękne życie duchowe, miłujące i wieczne. Starość jest z natury bezduszna, nierzeczywista, śmiertelna i szpetna, lękliwe nabrzmiałe cierpieniem i troską myśli stwarzają szpetotę, zwana starością, radosne natomiast, miłujące i czyste myśli, tworzą obraz piękna, wyrażający młodość-wiek - to jedynie muszla, osłaniająca klejnot rzeczywistości - drogocenny skarb młodości.

Starajcie się w sobie rozwijać i podtrzymywać świadomość dziecięctwa,

wyobrażając siebie jako boże dziecię. Przed każdym snem zwracając się do swej

świadomości następującymi słowami:

"Oto teraz staje się dla mnie rzeczywistością, ze w głębi mnie istnieje radosne

duchowe ciało, wiecznie młode, wiecznie piękne. Posiada cudowny duchowy umysł,

piękne i zdrowe oczy, nos, usta, uszy, zęby i skórę, całe ciało jest harmonijnie

zbudowane, piękne, kształtne, zdrowe i młode. W głębi mnie rozpościera swe skrzydła duch i przepaja światłem moje duchowe ciało, duchową świątynię. Wszystkie organy mojego ciała pracują doskonale i w zupełnej ze sobą harmonii. Posiadam dzisiaj i zawsze doskonale ciało dziecka bożego". Powtarzajcie te twierdzenia i rozmyślajcie nad nimi, dopóki nie zaśniecie. Duchowa moc tych twierdzeń powoduje, że w ciągu nocy, podczas snu, następuje w ciele naszym przemiana, zużyte i martwe komórki zostają wydalone, i nowe piękne ciało budzi się znowu do życia odmłodzone i zdrowe.

Wstając rano, mówcie znowu: »W głębi mnie przebywa boski alchemik

-prawdziwa boska miłość wyjawiona w wiecznej młodości. W mej duchowej świątyni boski alchemik buduje nieustannie nowe i piękne komórki-dzieci. Duch młodości w moim ciele, to moja ludzka postać boskości i wszystko we mnie jest zawsze zdrowe, piękne i młode. Mam doskonały kształt boski, teraz jestem tym, czym pragnę być - uwidaczniam codziennie moje boskie istnienie, które wyrażam życiem. Jestem dzieckiem Boga, wszystkie moje potrzeby są zaspokajane teraz i zawsze. Bezgraniczna miłość nasyca mój umysł i przepaja moje ciało swym doskonałym życiem. Niechaj miłość, mądrość i spokój rozleją się ze mnie na całą ludzkość. Posyłam dobre myśli całemu światu. Niechaj cały świat i cała ludzkość będą szczęśliwe i błogosławione.

Aum. Aum. Aum. Spokój, spokój, spokój«.

Nauczcie się uśmiechać łagodnie jak dzieci. Uśmiech w głębi serca - to najlepszy odpoczynek. Szczery uśmiech - to prawdziwe piękno - artystyczne dzieło w głębi nas kierującego nami nieśmiertelnego »ja«. Czyńcie wszystko wokół siebie jasnym i pięknym. Rozwijajcie się i podtrzymujcie w sobie dobry nastrój ducha. Radujcie się słonecznym światłem.

Przytaczam to wszystko z nauk Siddhi. Są oni bowiem najstarszymi spośród

mędrców i nauczycieli Wschodu, a ich nauka poprzedza o tysiące lat całą istniejącą na ten temat historię. Uczyli ludzi, wskazując im lepszą drogę życia, jeszcze przed tym, nim człowiek uzyskał najprostsze zdobycze cywilizacji. Z ich nauk powstał system duchowego kierownictwa, lecz ci, którzy wytyczali kierunek, zboczyli z czasem, odchyliwszy się od głównego kierunku drogi-zapominając, że są narzędziem Boga.

W mniemaniu, że sami (ich osobowości) stanowią źródło boskiej wiedzy i boskie dzieła, stracili z oczu duchowość, okazując pierwszeństwo prywacie i sprawom materialnym - i zapomnieli, że wszyscy pochodzimy z jednego - boskiego źródła. Z indywidualnych pojęć tych kierowników utworzyły się oddzielne wierzenia i rozbieżne myśli. W taki sposób pojmujemy pomieszanie języków w wieży Babel.

Siddhi jednak w ciągu wieków zachowali prawdziwie natchnione sposoby wyrażania Boga przez ludzi i wszystkie stworzenia, nauczając, że Bóg jest wszystkością i przejawia się we wszystkim. Nauczyciele ci nigdy się nie odchylili od tej prawdziwej nauki i zachowali w niej wielką podstawową prawdę".


********

Świątynia Milczenia:

Ponieważ przed przekroczeniem Himalajów mieliśmy do wypełnienia wiele niezbędnych zajęć, zatrzymaliśmy się w tej wsi na czas dłuższy, upatrzywszy ją sobie na najdogodniejsze miejsce na naszą bazę i jako kwaterę główną.

Przyjaciel, pozostawiony, by obserwował Emila, połączył się z nami,

powiadamiając, że rozmawiał z Emilem prawie do samej czwartej po południu

i Emil wyraził chęć osobistego uczestnictwa w oznaczonym czasie w spotkaniu

z nami po czym jego ciało natychmiast znieruchomiało na posłaniu, jakby pogrążone we śnie. Pozostawało ono w takiej pozycji prawie do godziny siódmej wieczór, a potem stawało się coraz bardziej zamglone i wreszcie znikło. W tym to krytycznym czasie

Emil zjawił się wśród nas wieczorem w pokoju.

Nie nadeszła jeszcze pora, by próbować przejść przez góry. Oczywiście mówię tu o naszej niewielkiej grupie - członkach ekspedycji. Zaczęliśmy bowiem patrzeć na siebie, jak na prawdziwą przeszkodę. Wszak stało się oczywistym, że trzech naszych wielkich przyjaciół - a nazywam ich wielkimi, gdyż naprawdę takimi są mogło przebyć tę drogę bez porównania szybciej niż my, jednak nie dali nam tego odczuć. W tym czasie odbyliśmy szereg krótkich wycieczek z naszej kwatery, w towarzystwie Dżasta bądź Niprowa, którzy jak zwykle, we wszystkim wykazywali swoje niezwykłe, a dla nas bezcenne wartości. Podczas jednej z takich wycieczek Emil, Dżast i Niprow towarzyszyli nam do wsi, w której stała świątynia nazywana Świątynią Milczenia. Nie była dziełem ludzkich rąk. We wsi tej było tylko kilka

domostw służebników owej świątyni. Kiedyś w tym miejscu była duża wieś, lecz prawie całkowicie została spustoszona, zwłaszcza przez dzikie zwierzęta i dżumę. Opowiadano nam, że kiedy pewnego razu mistrzowie odwiedzili tę miejscowość, zastali w niej spośród trzechtysięcznej ludności, zaledwie kilkunastu mieszkańców. Odkąd mistrzowie zwrócili uwagę na tę wieś, znikła zarówno dżuma, jak i ustały napady dzikich zwierząt. Pozostali przy życiu mieszkańcy złożyli ślubowanie, że jeśli będą żyć nadal, poświęcą się całkowicie służbie bożej i czynieniu dobra. Mistrzowie odeszli. A gdy potem powrócili, zastali już świątynię czynną, a jej służebników przy pracy. Przepiękny budynek owej świątyni ma już sześć tysięcy lat, trwa na wysokim wzniesieniu, z którego roztacza się wspaniały widok na daleką okolicę. Budowla wzniesiona z białego kamienia, nigdy nie wymaga żadnych remontów ani konserwacji, gdyż jeśli z jakiej przyczyny odpadnie kiedykolwiek kawałek kamienia, to samoistnie bywa zastąpiony nowym. Stwierdzili to wszyscy uczestnicy naszej ekspedycji.

Emil powiedział nam, że: „Świątynia została nazwana »Świątynią Milczenia«, czyli miejscem mocy, gdyż milczenie - to moc. Kiedy osiągamy w umyśle milczenie, wówczas dostępujemy mocy, a wszystko staje się jednością - Bogiem. "Zamilknijcie i poznajcie moją boską moc«. Rozproszona moc - to szum, milczenie zaś jest mocą ześrodkowaną. Jeżeli przez koncentrację skupiamy wszystkie nasze siły w jednym punkcie, wówczas w milczeniu obcujemy z Bogiem - jesteśmy jedno z Nim, z Jego wszechmocą. Na tym polega boskie dziedzictwo człowieka. »Ja i Ojciec – Jedno Jesteśmy«.

Istnieje tylko jeden sposób stania się jednością z mocą Boga - to świadome

obcowanie z Bogiem. Nie może to być uczynione zewnętrznie, gdyż Bóg przejawia

się tylko w głębi nas. Pan przebywa w Swej świątyni. Niechaj cala Ziemia zachowa

milczenie przed Jego obliczem. Tylko wówczas, kiedy skierujemy się od zewnątrz

do milczenia w głębi nas, możemy mieć nadzieję świadomego zjednoczenia z Bogiem

- urzeczywistnienia faktu, kiedy Jego moc jest dla nas w każdej chwili dostępna.

Wtedy poznajemy, że stanowimy jedno z Jego mocą.

Kiedy ten cel zostanie osiągnięty, wówczas okaże się zrozumiałym usiłowanie

ludzkości. Człowiek poniecha zwodzenia się i wyzbędzie próżności, unaoczni sobie

swą niewiedzę i małostkowość. Wtedy będzie przygotowany do rozpoczęcia nauki

- zrozumie, że pycha nie może być nauczona, albowiem tylko pokora pozwala

spostrzegać prawdę. Poczuje wówczas pod stopami twardy grunt i nie będzie się

więcej potykać. Nauczy się rozważać, i podejmować decyzje.

Kiedy człowiek zrozumie, że Bóg jest jedyną mocą, inteligencją - urzeczywistni

w sobie prawdziwą naturę bożą i przejawi Boga w czynnym wyrażaniu Go, wtedy

w każdej chwili będzie mógł korzystać z tej mocy. Nauczy się świadomie

i nieprzerwanie obcować z nią podczas wszystkich swoich powszednich zajęć:

w czasie jedzenia, oddychania, chodzenia lub wypełniania wszelkich zadań życia

leżących przed nim odłogiem. Człowiek nie nauczył się dotąd czynić większych dzieł

bożych, ponieważ nie urzeczywistnił w sobie wielkości mocy bożej i nie poznał, że ta

moc jest w nim i dla niego.

Bóg nie wysłuchuje naszego głośnego powtarzania w koło tych samych słów lub

wielomówności - to jest daremne. Musimy poszukiwać Boga za pośrednictwem

Chrystusa w nas, drogą niewidzialnego milczącego obcowania z Nim w głębi siebie.

Kiedy Ojciec chwalony jest w duchu i prawdzie; słyszy wówczas szczere powołanie

otwartej przed Nim duszy. Ten, kto obcuje z Bogiem w duchowej skrytości, odczuje

spływającą przez niego moc, jako spełnienie każdego swego pragnienia, albowiem

kto poszukuje Ojca w głębi swej duszy i przebywa tam - Ojciec wynagradza go jawnie.

Jezus często ujawniał swe obcowanie z Ojcem. Nieustannie pozostawał

w świadomej łączności z Bogiem w głębi swej duszy. Rozmawiał z Nim, jak gdyby

Bóg obecny był przy nim osobowo. I to obcowanie w swej utajonej głębi czyniło go

pełnym mocy. Jezus potwierdzał, że Bóg nie przemawia za pośrednictwem ognia,

trzęsień ziemi, huraganów i powodzi, lecz cichutkim szeptem w głębi naszej duszy.

Kiedy człowiek pozna te prawdy - stanie się bardziej rozważnym. Nauczy się

głębiej zastanawiać i wtedy odrzuci stare pojęcia, a przyswoi sobie nowe. Zdobędzie

spokój i wybierze właściwy sposób życia. Nauczy się skutecznie zastanawiać

w godzinach wewnętrznej ciszy, nad dręczącymi go zagadnieniami. Być może nie

rozstrzygnie ich jeszcze w sposób doskonały, lecz dogłębnie się z nimi zapozna.

Wówczas przestanie gorączkowo walczyć z nimi w ciągu całego dnia, by wieczorem

doznać porażki swych zamierzeń.

Gdy człowiek osiągnie poznanie tej wielkiej niewiadomej, jaką przedstawia sam

dla siebie - niech wówczas wejdzie w głąb swego duchowego wnętrza i zamknie za

sobą drzwi. Zastanie tam swego najniebezpieczniejszego wroga - swoje małostkowe

»ja« - i nauczy się panować nad nim. Tam też spotka swego najwierniejszego

nauczyciela i nieomylnego doradcę - rzeczywistego siebie. Odnajdzie ołtarz, na

którym Bóg płonie wiecznym ogniem i na nim jest źródłem wszelkiego dobra,

wszechmocy i wszechwiedzy. Pozna świątynię milczenia, w której przebywa Bóg -

sanktuarium w głębi samego siebie. Odczuje, że każde jego pragnienie zawarte jest

w umyśle Boga, a zatem jest pragnieniem bożym. Pozna rzeczywisty związek Boga

z człowiekiem - Ojca z Synem - Ducha z ciałem. Stanie się dla niego oczywistym, że

tylko w jego świadomości dotychczas istniał rozdział, podczas gdy w rzeczywistości

wszystkie te »osoby« stanowią Jedność.

Bóg wypełnia Sobą niebo i Ziemię. Wielkie to objawienie przyszło do umysłu

Jakuba w ciszy milczenia: spał na kamieniu materializmu, i oto - w ogromnym

strumieniu boskiego światła - ujrzał, że to co zewnętrzne, jest tylko odbiciem, czyli

wyrażeniem obrazu istniejącego wewnątrz. Pod wielkim wrażeniem tego odkrycia

Jakub zawołał; »Zaiste - Bóg przebywa także i na tym miejscu, a jam o tym nie wiedział.

Wszak to nic innego, tylko dom boży, a oto są wrota niebios". I podobnie jak uczynił

to Jakub, człowiek uprzytamnia sobie, że prawdziwe wejście do nieba prowadzi przez

własną świadomość. W widzeniu swoim Jakub ujrzał »drabinę« świadomości, po której każdy z nas musi się wspinać, nim zdoła przejść (zgłębić) tajemnicę milczenia Boga i poznać, że

znajduje się w centrum wszystkiego stworzenia, stanowi jedność ze wszystkim

widzialnym i niewidzialnym, ze trwa we wszechobecności boskiej. Jakubowi ukazała

się sięgająca od Ziemi do nieba drabina, na której widział aniołów bożych wstępujących

i zstępujących po niej, czyli idee boskie zstępujące z ducha, przyjmujące kształt

i wznoszące się z powrotem. Takie samo objawienie widział Jezus:»... kiedy niebiosa

otworzyły się przed nim i ujrzał cudowne prawo wyrażania się, dzięki któremu poczęte

w boskim umyśle idee, są wyrażone i przejawione w kształcie.

W objawionym mu doskonałym prawie wyrażania się, mistrz ujrzał także, że

wszelki kształt może zostać stworzony do przeobrażenia światopoglądu. Pierwszą

pokusą dla Jezusa było przekształcenie kamieni w chleb, dla zaspokojenia własnego

głodu. Lecz wraz z objawieniem prawa wyrażania się, przyszło i prawdziwe

zrozumienie, że tak samo jak i wszystkie kształty, kamienie również powstały

z kosmicznego umysłu - z substancji Boga i same przez się są wyrazem boskiej

świadomości, wszystkie zaś rzeczy jeszcze nie przejawione - pozostają w tym

kosmicznym bądź boskim umyśle gotowe do stworzenia ich, czyli wyłonienia na

zewnątrz, w celu zaspokojenia każdego szlachetnego pragnienia. W ten sposób

potrzeba chleba dowiodła tylko tego, że substancja, z której stworzony bywa chleb

lub każda inna niezbędna rzecz, jest zawsze pod ręką i w nieograniczonej ilości, i że

z tej substancji może być stworzony zarówno chleb, jak i kamień«.

Każde ludzkie szlachetne pragnienie jest pragnieniem Boga. Stąd też wszędzie

wokół nas - w kosmicznej substancji, czyli w Bogu - spoczywają nieograniczone

zapasy nie przejawionych rzeczy i środków na zaspokojenie każdego szlachetnego

pragnienia. Wszystko, co jest nam niezbędne do wykorzystania, wymaga tylko

nauczenia się realizowania tego z materiału, przez Boga już dla nas stworzonego.

Pragnie On tylko pobudzić nas do tego, byśmy się uwolnili od wszelkich

samo ograniczeń i się stali w pełni niezależnymi.

Kiedy Jezus powiedział »Jam jest bramą«, miał na myśli, że »Jam jest« oznacza

w każdej ludzkiej duszy właśnie bramę, z której się wyłania - rozpatrując

indywidualnie - życie, moc i substancja kosmicznego »Jam jest«, czyli Boga. A wyraża

się ono tylko w jeden sposób - przez ideę, myśl, słowo i czyn. To »Jam jest« - Bóg -

Istnienie-przybiera kształt w świadomości, dlatego mistrz powiedział: »Według wiary

waszej niech wam się stanie«. Zatem - »Dla wierzącego wszystko jest możliwe«.

Widzicie więc, że Bóg w głębi naszej duszy jest mocą, istotą rzeczy i rozumem

lub używając terminów duchowych: mądrością, miłością i prawdą. Przejawia On się

w kształcie bądź wyrazie, a świadomość, istniejąca w bezgranicznym umyśle Boga,

i w człowieku, stanowi pojęcie wiary podtrzymywanej w jego myśli. Otóż owa wiara

rozłączona z duchem, stała się przyczyną różnych postaci naszego upadania

i umierania. Kiedy przekonamy się, że duch jest wszystkim i że wszelki kształt jest

zawsze wyrazem ducha, wówczas zrozumiemy, że wszystko, co wyłoniło się z ducha

- jest zawsze duchem.

Następna wielka prawda, objawiająca się przez świadomość, głosi, że każde

indywidualne istnienie, pochodzące z boskiego umysłu, zawarte jest w tym umyśle,

jako doskonała idea. Nikt nie jest w stanie począć samego siebie. Zostaliśmy poczęci

w doskonałości, i jako istoty doskonałe zawsze istniejemy w umyśle Boga.

Urzeczywistniwszy to w swej świadomości, możemy obcować z boskim umysłem

i jeszcze raz począć to, co Bóg uczynił z nami, czyli to, co Jezus nazywa narodzeniem

się na nowo. Wielki jest dar milczenia, albowiem obcując z umysłem bożym możemy

myśleć i poznać siebie takimi, jakimi jesteśmy w rzeczywistości, a nie jakimi się

sobie wydajemy. Obcować z umysłem bożym możemy tylko za pomocą prawdziwej

i czystej myśli, i w ten sposób przejawiać się w prawdziwym wyrazie. Obecnie jednak,

wskutek błędnej i nieczystej myśli, większość ludzkości przejawia się w swym

nieszczerym wizerunku. Lecz jakim by był ów kształt - doskonały czy niedoskonały

- bytem jego jest boża moc, substancja i inteligencja. Nie chcemy zmieniać bytu,

lecz pragniemy zmienić kształt, jaki przybrał byt. Można to uczynić przez odrodzenie

umysłu, czyli zmianę pojęcia niedoskonałego na doskonałe - myśli ludzkiej na myśl

bożą.

Tak dalece ważną rzeczą jest odnaleźć Boga, obcować z Nim, urzeczywistniać

jedność i wyrażać Go w swym ludzkim przejawieniu. Ale równie ważną rzeczą jest

milczenie, czyli spokój własnego umysłu, by boży umysł całym swym blaskiem mógł

oświecać naszą świadomość. Zrozumiemy wówczas, co znaczy: »Słońce sprawie-

dliwości wzniesie się, niosąc na swych skrzydłach uzdrowienie". Umysł boży rozjaśni

naszą świadomość, tak jak promień słońca rozjaśnia mrok ciemnej komnaty.

Wejście umysłu wszechświata do umysłu człowieka, podobne jest do przypływu

mas świeżego powietrza do zanieczyszczonej atmosfery, zamkniętego przez dłuższy

czas pomieszczenia. Jest to zetknięcie i zespolenie wyższego z niższym. Za-

nieczyszczenie zostało spowodowane odłączeniem niższego od wyższego.

Oczyszczenie zaś jest wynikiem zespolenia wyższego/czystego - z niższym/

/nieczystym. Wtedy przestaje istnieć wyższe i niższe, a pozostaje tylko jedno, pełne

czystości powietrze. Pamiętać też musimy o tym, że Bóg jest Jednością, i wszystko

istniejące - widzialne i niewidzialne - stanowi jedność z Nim. Odwrócenie się

człowieka od Niego spowodowało właśnie grzech, choroby, nędzę, starość i śmierć.

Ponowne złączenie natomiast - przyniesie zjednoczenie z wszechbytem i znowu

staniemy się świadomi pełni istnienia.

Odłączenie od boskiej jedni - to zstępowanie aniołów po drabinie świadomości,

wstępowanie zaś w górę - to powrót do Boga do jedności z Nim. Zstępowanie może

mieć charakter pozytywny, kiedy jedność wyraża się w różnorodności, lecz wtedy

nie jest konieczne pojęcie odłączenia. To co stanowi różnorodność, zostało błędnie

pojęte z indywidualnego bądź też powierzchownego punktu widzenia, jako odłączenie.

Wielkim dziełem dla każdej ludzkiej istoty jest zdecydowane dążenie duszy ku takim

wyżynom w świadomości, gdzie staje się ona jednością ze wszystkim.

Gdy każdy z nas zdoła skupić swą myśl w tym punkcie świadomości, gdzie

nastąpiło zrozumienie - że wszystkie rzeczy widzialne i niewidzialne pochodzą od

Jedynego Boga - wówczas wstąpimy na Górę Przemienienia. Najpierw ujrzymy

Jezusa, a obok niego Mojżesza i Eliasza, czyli Zakon, proroków i Chrystusa

(wewnętrzna moc człowieka ku poznaniu Boga), i postanowimy zbudować trzy

świątynie; jednak oczekuje nas niełatwe zadanie, gdyż mamy urzeczywistnić

nieśmiertelność człowieka i się przekonać, że jego tożsamość nigdy nie była

zaprzeczona, że człowiek jest boski, nieśmiertelny i wieczny. Wtedy Mojżesz i Eliasz

z prorokami znikną, a pozostanie tylko Chrystus. Wówczas stanie się oczywiste, że

powinniśmy zbudować tylko jedną świątynię - Boga Żywego w głębi nas. Duch Święty

napełni naszą świadomość i już więcej nie nawiedzą nas zmysłowe omamienia

grzechu, chorób, nędzy i śmierci. Takim jest oto wielki cel milczenia.

Ta świątynia, od której ścian możecie odłupywać kamienie i czynić na ścianach

inne uszkodzenia (a szkody są rugowane natychmiast!) - symbolizuje świątynię

naszego ciała, o której mówił Jezus, że nie jest zbudowana ludzkimi rękami, lecz

trwa wiecznie w niebiosach. Taką właśnie świątynię powinniśmy wznieść tu na Ziemi.

*******


Gdyśmy już wszyscy wygodnie usiedli, Jezus zaczął mówić:

Kiedy zaczynamy się jednoczyć z całą mocą naszej świadomości,

uznajemy wówczas siebie za jej działającą część, i ostatecznie poczynamy

rozumieć, że to właśnie jest owa wielka zasada - Bóg. Wkrótce tez spo-

strzegamy fakt, że cała świadomość i zdolność rozumienia kosmosu działa wespół

z nami. Równie szybko zrozumiemy, że świadomość i zdolność myślenia wszystkich

wielkich geniuszów, podobnie jak i mała ograniczona mentalność pojedynczej

komórki ciała, pracuje z nami w zupełnej zgodzie i harmonii, że jest to właśnie ów

jedyny, wielki, uświadamiający rozum, z którym Jesteśmy niewątpliwie i bez-

warunkowo złączeni. W istocie tedy my jesteśmy właśnie tym rozumem

- samoświadomością kosmosu. W chwili, kiedy to odczujemy - nic już nie jest

w stanie oddzielić nas od boskiego jestestwa. I otóż z tej kosmicznej świadomości

możemy już wówczas czerpać wszelką wiedzę, możemy poznać wszystko bez

zgłębiania, bez procesu roztrząsania i przechodzenia od jednej lekcji do drugiej ani

od jednego punktu do drugiego. Doświadczenia niezbędne są tylko do tego, by nas

wprowadzały w położenie, w którym moglibyśmy to łatwiej zrozumieć i dojść do

takiej myśli. Wówczas bowiem stajemy się zdolni do zgłębienia i włączamy do tego

całą swoją myśl.

Istnieje potężny, nieprzezwyciężony strumień wiecznie pobudzającej myśli, i nic

nie Jest w stanie odwrócić nas od urzeczywistnienia naszych osiągnięć. Jesteśmy

złączeni ze wszystkimi i ze wszystkim niepowstrzymanie postępującym naprzód.

Niemożliwością też jest powstrzymanie nas przy jakichkolwiek warunkach od naszych

zadań.

Kropla wody słaba jest tylko wówczas, kiedy została oddzielona od oceanu; lecz

gdy włączycie ją z powrotem do jego wód, staje się tak samo potężna jak i cały ocean,

bez względu na to, czy godzimy się z tym faktem lub wierzymy w to. Takie jest

rozumne prawo, a my uosabiamy to samo.

Zespolenie całej prawdy, to właśnie owa wielka zasada - Bóg. Wszystko

z wieczności w wieczność; i czy będzie to, jak my ujmujemy, wielka czy mała prawda,

każde prawdziwe (pomyślane czy wypowiedziane słowo) zawsze jest częścią wielkiej

prawdy - jednej, wielkiej wszystkości, jednej uniwersalnej prawdy, i my jesteśmy

właśnie nią. Kiedy zrozumiemy i urzeczywistnimy tę jedność, wówczas będziemy

absolutnie trzymać się prawdy, będziemy mieć całą prawdę poza sobą i nasza

nie przezwyciężoność się pogłębi i spotęguje. To owa siła oceanu popychająca falę,

czyli dająca siłę fali, tak samo jak człowiek jest częścią boskiej siły,

Zespolenie całej miłości to również wielka zasada - Bóg. To suma wszystkich

dobrych skłonności, każdej wybuchającej emocji, każdej miłującej myśli, spojrzenia,

słowa lub uczynku. Każda przyciągnięta miłość - wielka czy mała, wzniosła czy

przyziemna - zmusza jedyną bezgraniczną miłość do przejawienia się, i nie ma dla

nas nic nazbyt wielkiego. Jeżeli kochamy nie egoistycznie, to z nami cały ocean

kosmicznej miłości. To, co otrzymywane bywa jako najmniejsze, okazuje się wielkie,

ponieważ dąży do absolutnej doskonałości. W ten sposób cały świat, czyli kosmos

miłości z nami. Nie ma na Ziemi ani na niebie większej siły niż czysta miłość. Ziemia

staje się wówczas niebem, albowiem niebo jest prawdziwym domem ludzkości.

Zespolenie każdego istniejącego stanu i każdej formy wielkiej żywej istoty Jest

jedną, wieczną, Kosmiczną Zasadą - Bogiem, bez względu na to, czy będą to oddzielne

istoty, światy, planety, gwiazdy, atomy, elektrony czy nawet najmniejsze ich cząsteczki.

Wszystkie razem tworzą jedną, nieskończoną całość, której ciałem jest wszechświat,

duchem - kosmiczny umysł, duszą - kosmiczna miłość, rozumem - kosmiczna

świadomość.

Splecione razem w monolit - ciała ich, rozumy i dusze utrzymują się w jedności,

związane siłą miłości; jednak każde działa we wiecznej indywidualnej odrębności,

krążąc swobodnie w swej orbicie i oktawie harmonii, pociągane i przytrzymywane

wspólną siłą miłości tego świata zgodności. Twierdzimy, że tej wielkiej istności nic

nie może się przeciwstawić. Składa się na nią każda jednostka ludzkości, podobnie

jak i każda jednostka wszechświata. Jeżeli jakaś część czy jednostka wyłącza się

z całości, to dla wielkiej istności nie czyni to żadnej różnicy, natomiast taki fakt bardzo

będzie odczuwalny dla odłączonej jednostki. Ocean nie odczuwa oddzielenia się od

niego kropli wody, lecz kropla bardzo odczuwa powrót do oceanu lub rozłączenie się

z oceanem.

Nie dość powiedzieć, że jesteśmy bliscy wielkiej kosmicznej zasadzie - Bogu.

Powinniśmy jeszcze stanowczo wiedzieć, że jesteśmy jedno z Nim i w Nim. Że

pochodzenie nasze ma źródło w Nim i złączeni jesteśmy całkowicie z Nim, jako Zasadą;

że nie możemy być rozłączeni lub trwać oddzielnie od Boga, jako naszej praprzyczyny.

W ten sposób działamy z przyczyną siły, która jest niepodzielną siłą. Jest to prawo, że

w przyczynie żyjemy, poruszamy się i mamy naszą osobowość. A zatem, kiedy chcemy

wejść w kontakt z Bogiem, nie powinniśmy myśleć o czymś poza nami istniejącym

i trudnym do osiągnięcia. Wszystko, co powinniśmy wiedzieć, to że Bóg jest wewnątrz

nas, tak samo jak i wokoło nas, i że całkowicie jesteśmy włączeni w istność Boga; że

świadomie przebywamy wewnątrz obecności bożej, znajdujemy się w Bogu

i rozporządzamy całą Jego mocą. A więc nie powinniśmy się wahać ani dociekać,

lecz zmierzać prostą drogą do Boga wewnątrz nas. Tu właśnie trwale i niepodzielnie

panuje Chrystus, i my z Bogiem istniejemy wiecznie.

Tak podnosimy nasze śmiertelne »ja« do realizacji życia wewnątrz, i życie to chroni

nas od śmierci; powracamy do nieśmiertelnego, nieprzemijającego życia.

Jesteśmy przekonani o wiecznym życiu, i prawem naszym jest przeżywać to życie

w pełni i w sposób doskonały.

Chrystus objawia się wewnątrz i mówi: »Przychodzę, byś mógł wieść pełne życie

i we większym dostatku".

Powinno to być prawdziwym zmartwychwstaniem w naszej świadomości

- wzniesienie się od śmiertelnych zmysłów do bardziej wysokiej wibracji życia, prawdy

i miłości. Jak się cała przyroda budzi i rozwija wokół nas, tak podnosimy i my siebie

samych, aż ujrzymy brzask tego zbliżającego się wielkiego dnia. W ten sposób się

uwalniamy od śmiertelnych głazów oraz wszelkich uczuć ograniczających, którymi

skrępowane są nasze ciała. Niejako odwalamy z naszej świadomości kamień

materialności, ów ciężar myśli oddzielający życie wewnętrzne od zewnętrznego, który

żywy obraz więził w śmierci, negując jego życie, tak żeśmy nie uznawali jego praw

do istnienia. Podnieśmy się i uwolnijmy od śmierci - oto, co znaczy zmartwychwstanie.

Jest ono przebudzeniem do pełnej realizacji życia tutaj i teraz właśnie; do życia

wszechobecnego, wszechmogącego i wszechwiedzącego - w bezgranicznej wolności,

w przepięknym wyrażeniu wiecznie rozwijającego się działania.

Kiedy myśl ta zapala nasze serca i cała istota płonie tym wewnętrznym życiem,

wówczas już łatwo możemy wyciągnąć rękę i powiedzieć: »Łazarzu wstań! Wyjdź ze

swej trumny, albowiem ty nie podlegasz żniwu śmierci! Powróć do życia! Zbudź się

ze swej iluzji - zbudź się teraz i tutaj!«. Tak się budzimy i my do świadomości

Nauczyciela, i będziemy ronić łzy, widząc przyziemność tych, którzy są obecni przy

przebudzeniu. Tysiąc lat takiego przebudzenia było objawione ludzkości, a mimo to

wielu śpi nadal; lecz ich sen bynajmniej nie usprawiedliwia nas, byśmy mieli

postępować tak samo - albowiem dlatego, że my działamy, ludzkość się budzi

stopniowo do swego z prawa przysługującego jej dziedzictwa.

A kiedy już zostaliśmy przebudzeni do naszego dziedzictwa, budzimy się także

do piękna i wiecznej czystości, zgodnie ze starożytną tradycją, że ciała nasze są

wiecznie piękne, czyste i doskonałe.

Pozostają one istotnie zawsze piękne i czyste, duchowe i boskie - prawdziwe

świątynie Boga. Przebudzenie to przekonuje nas także, że ciała nasze nigdy nie traciły

tego szlachetnego stanu. Widzimy, iż przeciwne o tym mniemanie było jedynie

w pojęciu ludzkości. Lecz gdy tylko ta myśl odpada, ciało powraca do swego

prawdziwego dziedzictwa - boskości.

Wonność ciepłego letniego wieczoru napełnia wówczas całą przyrodę, a nasze

ciała pochłaniają te emanacje; wkrótce czyste promienie białego światła pojawiają

się wewnątrz naszych ciał, płonących tym blaskiem, i to delikatne, lecz jaśniejące

żywe światło napełnia wokoło czystą atmosferę niby złocistobiała mgła. Światło to

stale się zwiększa, aż okryje i zapełni wszystko wokół nas.

Tonąc w tym blasku, pojawia się czysta, kryształowobiala Jasność, oślepiająca

i migocąca blaskiem przerastającym najczystsze diamenty; wypływa z naszych ciał,

które płoną wówczas czystym, jaśniejącym i przepięknym światłem. Stoimy teraz na

Świętej Górze Przemienienia, z ciałami prześwietlonymi i płonącymi pięknym

promienistym blaskiem, pogrążonym całkowicie w życiu boskim. Syn człowieczy

stal się Chrystusem i królestwo boże pośród ludzkości stało się jeszcze raz bardziej

realne, ponieważ inni objęli i przejawili je w pełnym władaniu. I to światło bożego

królestwa staje się bardziej silne, dzięki temu objęciu i przejawieniu go.

Takim jest prawdziwe ciało, które ludzkość zawsze posiadała i które w obecnej

chwili posiadają wszyscy. Ciało to istniało zawsze i będzie istniało wiecznie. Jest ono

zawsze tak młodzieńcze, że jakikolwiek zalążek starości czy rozkładu nie ma do niego

dostępu. Przejawia taką żywotność, że nie może umrzeć. Ciało takie może być

krzyżowane tysiące razy i z owego krzyżowania staje się jeszcze bardziej zwycięskie.

Jest ono boskim panem każdej sytuacji. Ciało takie zmartwychwstaje wiecznie.

I otóż jest to dla was zapowiedź nowego wieku, podobnie jak była obwieszczona

dwa tysiące lat temu, albowiem dziś jest tak samo, jak było wówczas. To niejako

zmartwychwstanie starożytnej zapowiedzi, która była przekazywana także tysiące

wieków wstecz i w języku tak prostym, że mogły ją czytać dzieci. Głosi ona, że

człowiek, według swego swobodnego wyboru, winien porzucić królestwo ludzkie

i dojść do królestwa bożego.

Obowiązkiem syna człowieczego jest realizować swoją boskość, odsłonić ją

w swym ciele i stać się Chrystusem Boga w królestwie bożym. Alboż nie wiecie, że

jesteście bogami?

Wiecie, że królestwo boże znajduje się wewnątrz was i jest najbardziej naturalną

rzeczą w świecie. Wyście tylko przejrzeli fakt, że jeżeli człowiek przebywa w Chrystusie,

to On jawi sobą nową postać. Radością Ojca jest danie wam królestwa, by każdy

wchodził w jego posiadanie. Pytanie może ograniczyć się tylko do tego: »Kiedy?«.

Odpowiedź zawsze będzie jednakowa: »Wtedy, gdy zewnętrzne stanie się

wewnętrznym. Silny dąb, tkwiący wewnątrz żołędzi, wyłonił się z niej całkowicie

wcześniej niż drzewo mogło się rozwinąć. Oczy nie widziały i ucho nie słyszało ani

przychodziło do serca człowieczego, by wyobrazić rzeczy, jakie Bóg zgotował

miłującym Go.

Bóg wie, że we wielkim domu wszechświata, dla każdej ludzkiej istoty jest

przygotowane wspaniale mieszkanie, i poszczególny człowiek ma tam indywidualne

miejsce. Dom ten może stać tylko dlatego, że każdy trwa na przeznaczonym mu

stanowisku. I czyż świadomość tego nie czyni lżejszym ciężaru każdego z was i nie

upiększa twarzy uśmiechem? Nawet nie widać tych obciążonych, którzy myślą, że

trudzą się jak nieme juczne zwierzęta. A więc, powiadam wam, jesteście wybranym

i szczególnie uprzywilejowanym dziełem Boga; przeznaczona wam została osobliwa

misja: nieść światło, spełniać pracę, w jakiej nikt inny nie może was wyręczyć; i jeżeli

szeroko otworzycie wasze serca, umysły i dusze duchowi - nauczycie się od niego

w waszym sercu. Tam znajdziecie, co wasz prawdziwy Ojciec mówi wam. Bez względu

na to, w jakim stopniu uważacie siebie za krnąbrnych, lekkomyślnych czy

nieopanowanych, gdy tylko wewnętrznie zwrócicie się do Boga - stwierdzicie, że

On gorąco i czule was kocha.

Namaszczenie boże jest w was i nie potrzebujecie żadnego innego ani pouczania.

Czyż nie jest to porzucenie starej myśli? Nie potrzebujecie, by ktokolwiek was uczył!

Niezbędne jest tylko namaszczenie od Boga, który był i zawsze jest w was. Innych

możecie przyjmować jak braci pomagających wam, zawsze jednak będziecie

uświadamiani i kierowani z wewnątrz; dla was prawda tam przebywa i znajdziecie ją.

Prawda ta niezmiennie uczy, że ludzkość to niepodzielna jedność; nie związek,

a wielka nierozerwalna całość -jedyne, zespolone z Bogiem wielkie jedno. Ludzkość,

to więcej niż braterstwo. To jeden człowiek, podobnie jak krzew winorośli i jego

gałązki stanowią jedną winorośl. Żadna cząstka czy jednostka nie może być oddzielona

od całości. Pamiętacie modlitwę Chrystusa: »...by wszyscy oni mogli być jedno«.

»Ten kto uczynił to najmniejszemu z moich braci - mnie to uczynił!*. Teraz już

znacie Chrystusa, którym się zwie cały ród ludzki w niebie i na Ziemi.

A więc prawdą jest, że wszystko stanowi jedność. Jeden duch, jedno ciało -wielkie

boskie ciało wszechludzkości; wielka miłość, światło, życie Boga -jednoczą to ciało

w jedyną, doskonałą całość".

******


W pewnym momencie rozmowy jeden z członków naszej grupy zapytał:

Gdzie się mieści piekło, i co to Jest diabeł? Na co Jezus się odwrócił

i powiedział:

Zarówno piekło, jak i diabeł nie mają miejsca swego stałego pobytu,

jeśli nie liczyć śmiertelnej ludzkiej myśli. I jedno i drugie znajduje się mianowicie

tam, gdzie umieszcza je człowiek. Przy waszym teraźniejszym stopniu świadomości,

czy możecie określić umiejscowienie piekła z diabłem w jakimkolwiek geograficznym

punkcie na Ziemi? Jeżeli wszystko otaczają niebiosa, gdzież tedy mogłoby być

pomieszczone w eterze piekło, czy mógłby przebywać diabeł? A wreszcie, jeżeli Bóg

rządzi wszystkim i sam jest absolutem - gdzież w Jego doskonałym planie mogłoby

znaleźć miejsce piekło z diabłem?

Jeżeli zechcemy bliżej zbadać to zagadnienie, to się dowiemy, że istnieje teoria,

według której światło, ciepło i wiele innych naturalnych sił, są po prostu w samej

Ziemi. Słońce nie ma w sobie ani ciepła, ani światła. Posiada ono tylko zdolność

wyciągania ciepła i światła z Ziemi. A gdy już owe cieplne i świetlne promienie zostaną

wydobyte na zewnątrz, wówczas ciepło z powrotem odbija się na Ziemi za pośredni-

ctwem eterycznej atmosfery. Podobnie też i promienie świetlne wyciągane są z Ziemi

i odbijają się na niej przez eter.

Ponieważ powietrze rozpościera się tylko do stosunkowo niewielkiej odległości

od Ziemi, to w miarę oddalania się od jej powierzchni i podnoszenia w kierunku

zewnętrznej granicy atmosfery, działanie promieni świetlnych ulega ograniczeniu.

W górnej atmosferze powietrze staje się mniej zgęszczone, co powoduje i słabsze

odbicie (refrakcje), a zatem, jeżeli podnosicie się na wielkie wysokości, to wówczas

ciepło zanika, a chłód się wzmaga. Każdy cieplny promień, gdy tylko został wydobyty

- pobity, pada z powrotem na Ziemię, gdzie znów jest odnawiany. Kiedy przy

wznoszeniu zostaje osiągnięta granica powietrza, to zarazem stanowi ona barierę

ciepła.

To samo dotyczy promieni świetlnych, które są wydobywane z Ziemi i odbijają

się na jej powierzchni za pomocą eteru. Biorąc jednak pod uwagę, że eter rozpościera

się znacznie dalej od Ziemi niż powietrze, to i promienie świetlne przenikają również

o wiele dalej, zanim dobiją do Ziemi. Kiedyście dosięgnę li granicy eteru, osiągnęliście

jednocześnie granicę światła. A kiedy już dosięgnę liście granicy ciepła i światła -

dotarliście do absolutnego chłodu. Chłód ten jest znacznie twardszy niż stal

i wywierając ciśnienie na eter i atmosferę z prawie nieprzezwyciężoną siłą, utrzymuje

je razem. Jeśli więc piekło - jak wiemy - bywa uważane za miejsce gorące, i jego

szatańska mość nie znosi chłodu, to nie byłoby możliwe znalezienie dla niego

gdziekolwiek indziej odpowiedniego miejsca. ~

A teraz, gdyśmy się już z nimi rozprawili w górze, rozpatrzmy drugą naukową

teorię, i zejdźmy w dół. Otóż zgodnie z tą teorią, na niewielkiej głębokości pod

powierzchnią Ziemia stanowi roztopioną, ognistą masę, do tego stopnia gorącą,

że się topi w niej każda substancja. Ognista ta masa w centrum Ziemi obraca się

znacznie wolniej niż zewnętrzna skorupa ziemska, pas zaś stykania się obu tych mas

- tj. zewnętrznej i wewnętrznej - jest miejscem, w którym tworzą się siły przyrody

i gdzie znów ręka Boga kieruje wszystkim. A więc i tam nie ma żadnego miejsca dla

jego szatańskiej wysokości ani dla jego domu. Gdyby bowiem próbował żyć w samym

gorącym czy też chłodnym miejscu, to z pewnością uznałby je za bardzo niewygodne,

gdyż zarówno chłód, jak i ogień jednakowo zżerałyby go. Zawsze szukaliśmy miejsca

i nigdzie nie mogliśmy znaleźć dla niego odpowiedniego domu, dlatego musimy

przyjąć, że przebywa po prostu tam, gdzie i człowiek, i posiada taką władzę, jaką go

obdarza sam człowiek.

To, co wypędzałem niegdyś, było tylko osobistym wrogiem. Czyż możecie choćby

na chwilę przypuścić, że wypędziłem biesa z jakiegoś człowieka i następnie

pozwoliłbym mu wejść w stado świń, które z kolei same się rzuciły do morza? Nigdy

nie widziałem diabła w żadnym człowieku, prócz wypadku, kiedy on sam sprowadził

go do siebie. Jedyne znaczenie, jakie kiedykolwiek nadawałem diabłu, było to, które

człowiek sam mu nadał".

Następnie rozmowa zeszła na temat Boga, i jeden z członków naszej grupy wtrącił:

- Chciałbym wiedzieć, kim jest - albo, co to jest Bóg?

A Jezus odpowiedział:

Sądzę, że dobrze rozumiem cel pytania; wyraża ono pragnienie poszerzenia

świadomości w waszym umyśle. Otóż o tym istnieje wiele przeczących sobie,

wzajemnie się zwalczających myśli i pojęć, stawiających w trudne położenie

i dezorientujących w obecnym czasie świat.

Pomijając genezę samego słowa, Bóg jest przyczyną wszystkiego, cokolwiek

istnieje we wszechświecie. Przyczyną stojącą poza istotą jest Duch wszechmogący,

wszechobecny i wszechwiedzący. Bóg jest jedynym rozumem, będzącym zarazem

rządzącą przyczyną każdego dobra, jakie dostrzegamy wokół siebie. Bóg jest źródłem

wszelkiego istniejącego życia i całej prawdziwej miłości, która utrzymuje lub łączy

wszelkie formy. Bóg jest bezosobową praprzyczyną. Bóg nigdy nie przejawia Siebie

w postaci osobowej, z wyjątkiem wypadku, kiedy dla każdego człowieka staje się

osobowym miłującym Ojcem-Matką. Jedynie dla pojedynczej osoby może On się

stać osobowym, kochającym i obdarowującym Ojcem-Matką. Bóg nie jest żadną

wielką osobistością, przebywającą gdzieś w obłokach, w miejscu zwanym niebem,

gdzie miałby Swój tron i sądziłby ludzi po ich śmierci, albowiem jest On samym

nigdy nie umierającym życiem. Pojmowanie Boga na tronie - to błąd rozpo-

wszechniony przez niewiedzę, przez ograniczone ludzkie myślenie, podobnie jak

rozpowszechnionych było wiele innych błędów, które widzicie w świecie na każdym

kroku. Bóg nie jest sędzią ani królem mogącym narzucać wam Swą obecność lub

stawiać przed sądem. Jest On kochającym, wszech darzącym Ojcem-Matką, który,

kiedy się zbliżacie wyciąga Swe ręce i obejmuje was bez różnicy, czym lub kim

jesteście bądź byliście. A jeżeli jesteście marnotrawnym synem, który odwrócił oblicze

swoje od ojcowskiego domu, żyjecie w poniżeniu i wraz z bydłem się karmicie

życiowymi okruchami - wy znowu możecie zwrócić swą twarz ku domowi Ojca,

i bądźcie pewni, że doznacie serdecznego przyjęcia. Uczta dla was jest zawsze

przygotowana, stół nieustannie nakryty, a gdy powrócicie, nie usłyszycie wyrzutu ni

potępienia od brata, który powrócił przed wami.

Miłość Boga jest podobna do wiecznie bijącego źródła zlewającego z góry swe

wody. Przy wypływie są one czyste, lecz w miarę spływu obarczają się błotem i różnymi

odpadkami, a kiedy woda wpada do oceanu, jest już tak brudna, że wcale nie

przypomina tej, jaką była na początku. Lecz gdy tylko się połączy z oceanem, zaczyna

osadzać na dnie, nagromadzone po drodze brudy i błoto, a na powierzchnię podnosi

się już jako część radosnego, wolnego oceanu, z którego znowu może być wzięta dla

odświeżenia źródła.

Możecie widzieć Boga i z Nim rozmawiać w każdym czasie, tak jak z ojcem, matką,

bratem czy przyjacielem. W istocie znajduje się On wiele bliżej was niż każdy

śmiertelny. Bóg jest znacznie droższy, bliższy i wierniejszy od każdego przyjaciela.

On nigdy nie bywa zdenerwowany, podniecony, rozgniewany lub przygnębiony. Bóg

nigdy nie burzy, nie niszczy, nie szkodzi, nie przeszkadza komukolwiek ze Swych

przyjaciół, stworzeń czy tworów. Gdyby Bóg czynił podobne rzeczy, to nie byłby

Bogiem. Bóg, który sądzi, karze, burzy lub utrudnia cokolwiek dobrego, czynionego

przez Swoje dzieci, stworzenia lub twory - jest Bogiem stworzonym przez ludzkie

prostackie myślenie, i nie potrzebujecie się obawiać takiego boga, jeśli sami tego nie

zechcecie, albowiem prawdziwy Bóg wyciąga rękę Swoją i powiada:

»Wszystko, co posiadam –jest wasze!«.

Kiedy jeden z waszych poetów powiedział, że; »Bóg jest bliżej niż oddech, i bliżej

niż ręce i nogi...« - był właśnie natchniony przez Boga. Wszyscy mogą być natchnieni

przez Niego w każdym czasie, kiedy inspiracja jest skierowana ku dobremu czy

prawdzie - wystarczy tylko zapragnąć.

Kiedy powiedziałem: »Jam jest Chrystusem jednorodnym z Bogiem«

- obwieściłem to nie dla samego siebie, albowiem gdybym postąpił inaczej, nie

mógłbym się stać Chrystusem. Pojąłem, że aby wyjawić Chrystusa, ja, tak samo jak

i wszyscy pozostali winianem zapowiedzieć Go, tudzież wieść stosowne życie,

a wówczas Chrystus z pewnością się przejawi. Wy również możecie zapowiadać

Chrystusa, ile razy wam się podoba, lecz jeżeli nie żyjecie tak, jak powinniście

postępować, Chrystus nigdy się nie przejawi. Pomyślcie tylko, drodzy przyjaciele,

co by było, gdyby wszyscy obwieścili Chrystusa, a następnie zaczęli wieść stosowne

życie przez rok lub pięć lat - cóż za wspaniałe przebudzenie byłoby wówczas!

Możliwości wynikających z tego nie można sobie nawet wyobrazić. Widzenie to było

moim smutnym marzeniem.

Drodzy moi, postarajcie się postawić siebie na moim miejscu, a dostrzeżecie to,

co zobaczyłem ja! Dlaczego otaczacie mnie błotem i mrokiem zabobonu? Dlaczego

nie podniesiecie oczu, umysłów i myśli swych ponad to i nie spostrzeżecie czystego

pragnienia? Stwierdzilibyście, że nie ma cudów, nie ma tajemnic, nie ma cierpień,

niedoskonałości, dysharmonii, i nie ma śmierci prócz tej, jaką stworzył człowiek.

Kiedy powiedziałem: »Zwyciężyłem śmierć!« - wiedziałem, co mówię, lecz potrzebne

było ukrzyżowanie, by dowieść tego moim bliskim.

Nas, zjednoczonych do niesienia pomocy całemu światu, jest wielu - i w tym tkwi

nasze życiowe zadanie. Były czasy, kiedy potrzebowaliśmy wszystkich naszych

zespolonych wysiłków, by odeprzeć fale złych myśli, zwątpienia, niewiary i zabobonu,

które niemal pochłonęły ludzkość. Możecie też nazywać je złymi siłami, jeśli

zechcecie; my zaś wiemy, że są one złe o tyle, o ile sam człowiek czyni je takimi.

Lecz teraz już widzimy coraz bardziej rozjaśniające się światło, ponieważ bliscy nam

zrzucają swe okowy. Wprawdzie zrzucenie tych więzów może jednak czasowo

pogrążyć ludzkość w materializmie, lecz nawet ten stan jest o jeden krok bliższy

celu, ponieważ materializm nie opanowuje człowieka tak silnie, jak zabobon, mit

i wszelkie tajemnice. Kiedy wstąpiłem pamiętnego dnia na wodę, czy sądzicie, że

opuściłem oczy w dół, w głębie jeziora - w materialną substancję? Nie, z wiarą

i niezłomnością skierowałem swój wzrok na boską moc, która przerasta wszelką siłę

głębin złego. W chwili, gdy to uczyniłem, woda stała się twarda jak skała i mogłem

po niej stąpać zupełnie bezpiecznie".

Jezus przerwał na chwilę, a członek naszej grupy zapytał:

- Czy nasze rozmowy nie naruszają ustalonego toku waszej normalnej pracy?

W odpowiedzi Jezus rzekł:

- Wy nie możecie przeszkodzić w niczym żadnemu z naszych tu przyjaciół,

a wierzę, że ja również zaliczany jestem do nich.

Na to ktoś z naszych powiedział:

-Ty jesteś naszym bratem!

Twarz Jezusa rozpromienił uśmiech.

- Dziękuje. Ja zawsze nazywałem was braćmi - rzekł.

Wtedy jeden z naszych towarzyszy zapytał Jezusa:

- Czy wszyscy mogą wyjawić Chrystusa?

Jezus odpowiedział:

»Tak. Istnieje tylko Jeden sposób wypełnienia tego: człowiek wyszedł od Boga

i powinien do Boga powrócić. To, co zeszło z nieba, musi się znowu podnieść do

nieba. Historia Chrystusa nie zaczęła się z moim narodzeniem; tak samo też nie

skończyła się z chwilą mego ukrzyżowania. Chrystus był, kiedy Bóg stworzył

pierwszego człowieka na obraz i podobieństwo Swoje. Chrystus i ten człowiek - to

jedno; wszyscy ludzie i ten człowiek - to jedno. Ponieważ Bóg był jego Ojcem, jest

zatem Ojcem wszystkich ludzi, wszyscy zaś są dziećmi bożymi. Ponieważ dziecko

posiada właściwości rodzica, to Chrystus jest w każdym dziecięciu - długie lata żyło

dziecię i urzeczywistniało swoje chrystusostwo, swoje jednanie z Bogiem przez

Chrystusa w nim. Wtedy zaczęła się historia Chrystusa, i możecie ją przejrzeć wstecz,

aż do początku pojawienia się na Ziemi człowieka.

Chrystus znaczy więcej niż człowiek Jezus, to nie podlega dyskusji. Gdybym tego

nie zgłębił i nie osiągnął, nie mógłbym wyjawić Chrystusa. Dla mnie jest to bezcenna

perła - stare wino w nowych miechach - prawda, jaką już wielu innych przejawiło

i wypełniło swoje ideały, a które tym sposobem wypełniłem i umocniłem także ja.

Z górą pięćdziesiąt lat po ukrzyżowaniu nauczałem i żyłem z moimi uczniami

oraz z wieloma z tych, których głęboko kochałem. W dniach tych zbieraliśmy się

w cichym i spokojnym miejscu poza Judea. Byliśmy tam wolni od ciekawych oczu

zabobonu. Tam też wielu zdobyło wielkie dary i wypełniło ogromną pracę.

Zdając sobie wówczas sprawę, że odsunąwszy się na czas pewien byłbym w stanie

dosięgnąć wszystkich i tak samo pomagać im - odszedłem. Poza tym, miast polegać

na sobie samych, oni się opierali całkowicie na mnie. Toteż, by uczynić ich bardziej

pewnymi siebie i polegającymi na sobie, niezbędne było, abym ich opuścił. Gdyby

żyli ze mną w ścisłej jedności, z pewnością potrafiliby znowu odnaleźć mnie, gdyby

tego zapragnęli.

Krzyż był początkowo symbolem największej radości, jaką świat kiedykolwiek

znał, a założony został w tym miejscu, gdzie człowiek po raz pierwszy zstąpił na

Ziemię, i dlatego znak ten symbolizuje na Ziemi brzask niebieskiego dnia. Jeżeli

zechcecie się cofnąć i prześledzić historię krzyża, to się przekonacie, że w pewnym

okresie on zupełnie znika, a później się znów pojawia w postaci człowieka stojącego

w przestrzeni, w postawie nabożności, z rękami podniesionymi, jakby do błogosła-

wieństwa, a z wolnej nieprzymuszonej woli wysyłającego dary swoje ludzkości

i zlewającego łaski na wszystkie strony.

Kiedy poznacie, że Chrystus, to życie ożywiające formę, to energia zmartwych-

wstająca, którą przypuszcza uczony, choć nie wie, skąd ona spływa..., kiedy będziecie

wieść życie w Chrystusie, poświęcając je całkiem szczerze i dobrowolnie..., kiedy

poznacie, że człowiek sam się zmusza do życia nieustanną zmianą form oraz że

Chrystus żył, by zwyciężyć namiętności cielesnych zmysłów, żyjąc jedynie dla dobra,

którym nie mógł się rozkoszować - wówczas sami staniecie się Chrystusem.

Kiedy uznacie się częścią bardziej rozległego życia, pragnącymi jednakże się

poświęcić ogólnemu dobru..., kiedy się nauczycie działać szczerze, bez osobistych

pobudek..., kiedy zdołacie dobrowolnie się wyrzekać fizycznego życia i wszystkiego,

co świat jest w stanie dać (nie jest to jednak samo wyrzeczenie czy ubóstwo, albowiem

jeśli dajecie to, co boskie, to sami uznacie, że powinniście dawać więcej, choć niekiedy

się może okazać, że dom potrzebuje wszystkiego, co życie jest w stanie dać) -wy

także poznacie, że ten, kto chce zbawić swą duszę, utraci ją; stwierdzicie wówczas,

że czyste złoto znajduje się w najgłębszej części pieca, gdzie ogień oczyścił je

całkowicie. Doświadczycie wielkiej radości, wiedząc, że życie dane innym jest życiem,

któreście zwyciężyli. Poznacie, że otrzymywać - to znaczy dobrowolnie dawać, i że

jeśli rzucicie za siebie śmiertelną formę, wtedy zapanuje dla was o wiele wyższe

życie. Odczujecie przyjemną pewność, że w ten sposób osiągane życie zdobywane

jest dla wszystkich.

Musicie wiedzieć, że wielka dusza Chrystusa może zejść ku rzece, i wstąpienie

do wody wyraża tylko sympatię żywioną dla wielkiego światowego ubóstwa. Jesteście

wówczas zdolni pomóc waszym współbraciom i nie chełpić się cnotą; jesteście

w stanie rozdawać chleb życia głodnym duszom, które do was przyszły,

i bądźcie pewni, że chleb ten nigdy się nie wyczerpie i nie zabraknie go wam przy

rozdawaniu. Musicie postąpić naprzód i wiedzieć na pewno, że jesteście w stanie

uzdrowić wszystkich chorych, którzy do was przychodzą, nieść ulgę udręczonym

czy obciążonym - uzdrawiającym duszę słowem. Możecie przywracać wzrok ślepym,

zarówno nieświadomie, jak i według swobodnej woli (bez różnicy, jak nisko mogłaby

być zamroczona dusza - ona musi czuć, że dusza Chrystusa stoi obok niej,

i rozumieć, że stąpacie ludzką nogą po tej samej ziemi, co i ona). Wówczas sobie

uświadomicie, że powinniście być spokojni, kiedy Bóg, będący poza wami, opuszcza

was, a tylko Bóg wewnątrz pozostaje. Musicie umieć powstrzymać krzyk miłości

i bojaźni, kiedy zadźwięczą słowa: »Boże mój, Boże - czemuś mnie opuścił?«. Nawet

w tej godzinie nie powinniście się czuć osamotnieni, albowiem musicie wiedzieć,

że jesteście z Bogiem, ze jesteście bliżej serca kochającego Ojca, niż byliście

kiedykolwiek dotąd. Powinniście wiedzieć, że godzina największej przykrości

i dojmującego bólu jest godziną, w której się zaczyna największy triumf. Z tego

wszystkiego winniście zrozumieć, że żadne przykrości ani cierpienia nie mogą was

dotknąć.

»0d godziny tej twój glos będzie rozbrzmiewał wielką swobodną pieśnią, ponieważ

w pełni wiesz, ze jesteś Chrystusem - to światło, które powinno świecić pośród ludzi

i dla ludzi. Poznasz wtedy mrok, będący w każdej duszy, która nie mogąc znaleźć

ręki, by ją uścisnąć, brnie po wyboistej drodze, nim znajdzie Chrystusa wewnątrz".

Musicie być przekonani, że rzeczywiście jesteście boscy i będziecie nimi,

powinniście wiedzieć, że wszyscy ludzie są również tacy sami, jak i wy. Przekonacie

się, że istnieją ciemne miejsca, przez które należy przejść ze światłem, niosąc je jak

najwyżej, i dusza wasza przedżwięczy dziękczynnie za to, że możecie być pożyteczni

wszystkim ludziom. Wówczas z radosnym, wolnym okrzykiem podniesiecie się do

tego, co najwyższe w was - do zjednoczenia z Bogiem.

Teraz wiecie, że nie ma zamiany waszego życia na inne życie lub czystości waszej

na grzechy innych, ponieważ wszyscy są jednakowo radosnymi wolnymi duchami

sami w sobie i od Boga.

Wiecie, że możecie je osiągnąć, podczas gdy oni nie mogą się zrozumieć wzajemnie

i uwierzyć, że możecie oddać swoje życie za życie każdej innej duszy, by nie zginęła.

Powinniście się odnosić do tej duszy z największą troskliwością i nie wlewać w nią

strumienia życia, jeżeli życie jej się nie otwiera jeszcze, by móc strumień ów przyjąć

- natomiast będziecie swobodnie zlewać na nią strumień miłości, życia i światła;

i kiedy człowiek taki otworzy okna swej duszy, światło boskie wleje się przez nie i go

oświeci. Będziecie wiedzieć, że z każdym rodzącym się Chrystusem ludzkość podnosi

się o stopień wyżej. A zatem powinniście również wiedzieć stanowczo, że macie

wszystko, co posiada Ojciec, i wszystko to powinno służyć wszystkim.

Musicie wiedzieć, ze kiedy się podnosicie i prawda jest w was, to podnosicie wraz

ze sobą cały świat, ponieważ jeśli wydeptujecie ścieżkę, staje się ona gładsza

i dla wszystkich braci.

Winniście mieć wiarę w siebie, zdając sobie sprawę, że wiara - to Bóg wewnątrz.

Wreszcie, powinniście jeszcze być świadomymi, że jesteście świątynią Boga, domem

stworzonym nie rękami - domem nieśmiertelnym, jako na Ziemi, tak i na niebie.

Wówczas to będą oni śpiewać o was: »Radujcie się wszyscy, radujcie się, on

przychodzi, on idzie, król! I oto On z wami na zawsze - wy w Bogu i On w was«".

Jezus powstał, mówiąc, że musi nas opuścić, ponieważ wypada mu być w domu

innego brata, w tej samej wsi, jeszcze tego wieczoru.

Wszyscyśmy się podnieśli. Jezus pobłogosławił nas i z dwoma innymi spośród

zebranych wyszedł z pokoju.


********


Wypowiedź Dżasta:

Wtedy ktoś zapytał:

- Czy próbowaliście przezwyciężyć śmierć?

Odpowiedz brzmiała:

- O, nie, my omijamy śmierć, pozwalając życiu się wyrazić w jego absolutnej

pełni, dzięki czemu nawet nie wiemy, co to jest śmierć. Dla nas nie istnieje nic prócz

najbardziej pełnego życia. Wielki błąd większości ludzi polega na tym, że usiłują

skryć swą religię za jakąś zasłoną czy tajemnicą, zamiast jawnie ją rzucić w szeroką

przestrzeń czystego boskiego słonecznego światła.

Ktoś inny rzucił pytanie, czy z nimi przebywa Jezus (mając na względzie krąg

ludzi typu Dżasta).

Na to Dżast się odezwał:

- Nie. Jezus nie przebywa z nami. On tylko bywa przyciągany do nas wspólnymi

nam myślami, tak samo jak przyciągany jest przez wszystkie wspólne myśli. Jezus

przebywa tylko tam, gdzie może być pomocą, jak zresztą postępują wszystkie wyższe

dusze.

Powiedziawszy to, Dźast ciągnął dalej:

Było to podczas pobytu w północnej Arabii, gdzie Jezus uzyskał dostęp do

biblioteki, w której przechowywane były księgi zebrane z Indii, Persji i obszaru

Transhimalajów. Tu po raz pierwszy się zetknął z tajemnymi naukami Braterstwa.

Nauki owe służyły tylko w tym celu, by powrócić do bardziej wyraźnie kształtującego

się już przekonania, iż prawdziwą tajemnicą życia był Bóg, wyrażony w indywiduum

przez Chrystusa. Uświadomił sobie, że aby to wyjawić w pełni, powinien odejść od

wszystkich innych form czci i czcić tylko Boga wyrażonego w człowieku. Lecz by

móc to uczynić, należało odejść od tych, którzy go uczyli, chociażby nawet swym

odejściem wywołał ich niezadowolenie. Jednak to go nie powstrzymało ani na chwilę,

tak bowiem był stanowczy w swym oddaniu sprawie i wielkiemu służeniu, jakie

przewidywał dla siebie wiedząc, co mógł okazać światu swym poświęceniem.

Zdawał sobie sprawę, że jeśli już człowiek podniósł się do takiej wspaniałej siły,

która w potędze w nim samym przebywa jako mocarny Syn Boży, jako ten, w którym

nieskończenie mieszka boska mądrość, wyposażona we wszystkie użyczone przez

Boga skarby, w źródło płynących wód życia, w Pana, czyli prawo współodczuwania

i mądrości - należało nieuchronnie wcielić się na Ziemi. Musiał więc wystąpić

i obwieścić o posiadaniu tego wszystkiego, a wówczas z czystymi intencjami wieść

stosowne życie, wykazując w nim oczywistą obecność jestestwa, któremu dano imię

Chrystus.

Wystąpił tedy i ogłosił światu, że Chrystus przebywający w nim, również był

obecny we wszystkich, że głos z nieba, który obwieścił go umiłowanym Synem,

oznajmił, że i wszyscy są Synami Bożymi - współdziedzicami i współbraćmi. Epoka

ta zaznacza się w jego chrzcie, kiedy był widziany zstępujący na niego z nieba Duch

w postaci gołębia i spoczął na nim.

I odtąd zaczął śmiało nauczać, że tylko niewiedza jest przyczyną wszelkiego

grzechu. Wiedział, że aby stosować przebaczenie, czyli wiedzę o odpuszczaniu

grzechów, człowiek musi sobie dobitnie uświadomić, że posiada moc odpuszczania

każdego grzechu, rozdźwięku i dysharmonii; że nie Bóg przebacza grzech (gdyż

Bóg nie ma nic wspólnego z grzechem, chorobą i dysharmonią w człowieku), lecz że

sam człowiek wytworzył to wszystko i tylko on jest tym, który może je zgładzić lub

odpuścić. Orientował się, że człowiek powinien poznać, iż niewiedza jest brakiem

czci i brakiem pojmowania boskiego rozumu, jako tworzącej Zasady oraz swego

stosunku do tej Zasady. Poznał, że człowiek może posiadać całą umysłową wiedzę

i być świadomym światowych spraw, ale jeżeli nie uznaje Chrystusa jako żywej,

życiotwórczej istności bożej wewnątrz siebie, to jest mimo to całkiem prostacki

odnośnie najważniejszego czynnika, kierującego jego życiem. Dostrzegł wkrótce całą

bezpodstawność próśb do sprawiedliwego i kochającego Ojca o uzdrowienie lub

wybawienie od choroby bądź grzechu. Nauczał on, że choroba jest następstwem

grzechu, a ważnym czynnikiem w uzdrowieniu jest przebaczenie; że choroba nie

jest karą zesłaną przez Boga, jak wierzy wielu, lecz rezultatem ludzkiego

niezrozumienia Jego prawdziwej istności. Głosił, że tylko prawda czyni wolnym.

Czystość jego nauk doprowadziła do tego, że one przeżyły nauki jego nauczycieli.

Kiedy Piotr powiedział, że przebaczył siedem razy, to Jezus oznajmił, iż on

przebaczyłby siedemdziesiąt siedem razy, a póty nie przestawałby przebaczać, aż

takie postępowanie by się upowszechniło. Dlatego by przebaczać nienawiść,

koncentrował swą uwagę na miłości. Było to nie tylko wówczas, kiedy dotyczyło

jego życia, lecz także, gdy napotykał przejawy tego życia wokół siebie w świecie.

Prawda ta była wrodzonym światłem, które postrzegał we wszystkich,

i ono wyprowadziłoby ich z mroku, gdyby się posłużyli rozumem. Jezus wiedział, że

każdy zwycięzca zawarł umowę ze swym Panem i nieustannie odpuszczał grzech,

porównując wszelką dysharmonię z prawdą, i to mianowicie było jego drogą

w sprawie jego Ojca.

Uważał, że żadnym innym sposobem nie może być przemieniona Ziemia, a pokój

i harmonia zapanować pośród ludzi; powiedział też, że »jeżeli przebaczycie ludziom

ich grzechy, Ojciec wasz niebieski odpuści je także wam«.

Żeby przedstawić sobie pełne znaczenie tego twierdzenia, możecie zapytać, co to

jest Ojciec. Otóż Ojciec - to życie, miłość, siła, czyli moc i panowanie; i wszystkie te

atrybuty są również własnością dziecka według jego prawnego dziedziczenia. Jest to mianowicie to, co św. Paweł miał na myśli, kiedy powiedział, że jesteśmy

współdziedzicami z Chrystusem - królestwa bożego. Nie znaczy to, że jeden posiada

więcej od drugiego, że starszy syn otrzymuje większą część, a drugą połowę dzieli

się na części pomiędzy pozostałe dzieci. Być współdziedzicem z Chrystusem -

królestwa bożego, to znaczy być jednakowo równym wszystkich dobrodziejstw tego

królestwa.

Niektórzy nas obwiniają, że się równamy z Jezusem - a to dlatego że nie rozumieją,

co oznacza słowo współ dziedziczenie. Jestem zupełnie pewien, że nie ma pośród nas

nikogo, kto by powiedział, że znajduje się na tym samym planie oświecenia, co wielki

nauczyciel ze swoją śnieżnobiałą czystością. Współ dziedziczenie oznacza tu

posiadanie tej samej, mocy i tego samego stopnia pojmowania. Nie ma ani jednego

pośród nas, kto by nie realizował pełni prawdy przyrzeczenia Jezusa wszystkim

dzieciom bożym, każdemu prawdziwemu uczniowi, że mogą być równymi

uczestnikami we wszystkich właściwościach bóstwa, tak samo w pełni, jak i on.

My całkowicie uznajemy znaczenie jego słów, kiedy powiedział: »Bądźcie

doskonali, jako Ojciec wasz niebieski doskonałym jest«. Jesteśmy zupełnie

przekonani, że ta wielka dusza nigdy ani na chwilę nie wymagała od swych uczniów

mentalnej czy moralnej niemożliwości. A gdy wymagał doskonałości od ludzi, wiedział,

że żąda tylko tego, co człowiek może osiągnąć. Bardzo wielu błędnie pociesza się we

wierze tym, że nigdy nie mogą być tak doskonali, jak nauczyciel.

Argumentują to jego boskością i że to dzięki niej dokonywał zadziwiających cudów,

jakich nikt z istot ludzkich nie był w stanie dokonać; i dlatego absolutnie daremne

byłoby podejmowanie jakichkolwiek prób. Powiadają, że tu nie ma nic, co by polegało

na większej sztuce i wiedzy, za których pomocą mogłoby być wybierane i określane

przeznaczenie życia - niż tylko jedynie ludzka siła woli. Wielki nauczyciel wyjaśnił,

że kiedy do przejawienia działania bywa użyta jakaś część ludzkiej siły woli, to owa

wola jest tylko małym pośrednikiem w danej sprawie; wielkim zaś czynnikiem jest

boskie poznanie. Jakże wiele razy Jezus powtarzał: »Poznajcie prawdę, a prawda uczyni

was wolnymi*.

Pozwólcie to porównać ze zwykłymi fizycznymi zjawiskami świata zachodzącego

wokół was. Z chwilą gdy ludzie się zaznajamiają w pełni z jakąś prawdą w świecie

fizycznym, jednocześnie się uwalniają od dotychczasowej niewiedzy o tej szczególnej

rzeczy. Kiedy poznano fakt, że Ziemia jest okrągła i się obraca wokoło Słońca, wówczas

ludzie porzucili przestarzałą ideę o płaskiej Ziemi oraz wschodzeniu i zachodzeniu

Słońca. A gdy się uwolnią od przekonania, że są tylko ludzkimi istotami - przedmiotem

bądź niewolnikami ludzkich praw życia, śmierci i ograniczeń, jakie wprowadziły te

ludzkie istoty - z tą chwilą poczują się wolni i uwierzą, że mogą się stać Synami

Bożymi, jeśli się uwolnią od wszelkich ludzkich ograniczeń - a wtedy się staną panami

boskiej siły. I człowiek wie, że ta boskość jest właśnie miejscem, w którym wchodzi

on w bezpośredni kontakt z Bogiem. Zaczyna poznawać, że owa boskość nie jest

czymś tchniętym w każdego z zewnątrz, ale że jest to prawdziwe życie każdego bez

wyjątku człowieka.

Wiemy, że ideały, które upatrujemy w życiu innych ludzi, ukorzeniają się w naszym

życiu i zgodnie z boskim prawem wyjawiają się w ślad za tym ich współbraciom. Tak

długo, dopóki wierzymy w siłę grzechu i doświadczamy jego działania, kara za ten

grzech, jako rzeczywistość, będzie żywą w naszych osobistych życiach.

Lecz jeżeli, zamiast nieharmonijnymi, odżywiamy siebie i innych prawdziwie

słusznymi myślami, przygotujemy żniwo wielkiej duchowej uczty, która nieuchronnie

nastąpi po okresie posiewu. W ten sposób przebaczenie spełnia dwojaką misję. Czyni

ono wolnym i grzeszącego, i miłującego, gdyż w akcie przebaczenia kryje się głęboka

i promienista miłość, opierająca się na słusznej zasadzie - miłość pragnąca dawać

dla radości dawania, bez żadnej myśli o nagrodzie, prócz ojcowskiej pochwały

w słowach: »0to Syn Mój umiłowany, w którym upodobałem Sobie«.

Słowa te są tak prawdziwe dla nas, jak prawdziwe były dla Jezusa. Wasze grzechy,

choroby i rozdźwięki nie są częścią Boga czy waszego prawdziwego ja w większym

stopniu, niż gdyby były częścią rośliny, do której przyrastają. Są one po prostu

fałszywymi naroślami, które wystąpiły na waszych ciałach jako rezultat błędnego

myślenia. Myśl o chorobie i choroba - to tylko przyczyna i skutek. Usuńcie przyczynę,

a przestanie istnieć skutek. Odrzućcie fałszywe wierzenia, a pozbędziecie się choroby.

Była to jedyna metoda uzdrawiania, którą Jezus zawsze stosował; usuwał fałszywy

obraz ze świadomości tego, komu pomagał. Początkowo podnosił wibracje swego

ciała, łącząc myśli z myślami boskiego rozumu i utrzymując we współdziałaniu swoje

myśli z doskonałymi myślami boskiego rozumu, dla leczenia człowieka; wówczas

wibracje ciała Jezusa stawały się równe wibracjom boskiego rozumu. Podniósłszy

w ten sposób wibracje ciała swą nieugiętą myślą boskiej doskonałości, był on również

w stanie podnieść wibracje ciała - suchorękiego - do punktu, w którym mógł w jego

własnej świadomości zatrzeć obraz suchej ręki. Wówczas Jezus był w stanie

powiedzieć mu: »Wyciągnij rękę!«. Chory uczynił to, a ręka momentalnie zdrowiała.

W ten sposób Jezus podnosił wibracje swego ciała, upatrując boską doskonałość we

wszystkim, i to mu dawało możliwość podnoszenia wibracji tych, których uzdrawiał,

dopóki obraz niedoskonałości nie znikał ostatecznie, a wtedy momentalnie się

pojawiała doskonałość i odpuszczenie było zupełne.

Niebawem się przekonacie, że skierowując niezachwiane swoje myśli

i uwagę na Boga i Jego boską doskonałość, będziecie mogli podnosić wibracje swego

ciała do takiego stanu, że one zaczną się łączyć harmonijnie z myślami boskiej

doskonałości, a więc w jedno z Bogiem. Wówczas już będziecie w stanie wpływać na

wibracje ciał innych ludzi, z którymi wchodzicie w bezpośredni kontakt, w takim stopniu, iż oni będą mogli postrzegać tę doskonałość, jaką zauważacie wy. W ten sposób możecie wypełniać boską misję i udział wasz jest wtedy całkowity. Będziecie też mogli spostrzec również niedoskonałość i tak samo obniżać wibracje, dopóki

nie powstanie niedoskonałość; lecz jeśli to uczynicie, nie zdołacie uniknąć zbioru

tego, coście posiali.

Żeby przejawić Swe doskonałe plany, Bóg działa poprzez wszystkich; i doskonałe,

pełne miłości myśli, stale płynące z serc wszystkich ludzi, są wieścią samego Boga

dla Jego dzieci. Te mianowicie myśli podtrzymują wibracje naszych ciał w prostym

zetknięciu z boskimi wibracjami. I ziarnem tym jest słowo Boga, które znajduje

miejsce pobytu w każdym wrażliwym sercu, bez względu na to, czy człowiek będzie

świadomy swej boskiej natury czy nie.

Daleko pełniej zbliżamy się do naszego dziedzictwa boskiego, kiedy jesteśmy

w stanie podtrzymywać swoje myśli na naszej boskiej doskonałości oraz tejże

doskonałości wszystkich ludzi, tak jak one są wyrażone w myśli Boga, to jest w taki

sposób, że wibracje naszego ciała wchodzą w prostą harmonijną zgodność i tworzą

jedno z boskimi wibracjami, wysyłanymi z Boskiego Rozumu.

Lecz aby zbierać obfity urodzaj duchowej wiedzy, nasze myśli muszą stale

wibrować i chwytać doskonałe harmonijne myśli boskiego rozumu, czyli rozumu

Boga, do człowieka, Jego umiłowanego Syna. Wówczas szybko poznajemy, że

posiadamy siłę panowania, czyli stawania się wolnymi, tak samo jak i przez

skierowanie naszej myśli, słowa czy działania oraz poprzez wibracje tak uwolnione

- odpuszczenia wszelkich grzechów całego ludzkiego rodu.

Kiedyśmy już raz zdecydowali nastawiać nasze myśli w określonym kierunku,

niebawem stwierdzimy, że nas podtrzymuje sama Wszechmoc, jednocześnie

dowiadujemy się w miarę tego, jak przechodzimy przez naukę niezbędną dla

zapewnienia wyższości, że ona jest godnym zaszczytem, ponieważ jest to siła, przy

której udziale powinniśmy wyzwolić samych siebie i naszych współbraci z niewoli

drogą procesu boskiego myślenia.

Wszystkie uzdrowienia Jezusa były dokonane na zasadzie usuwania mentalnej

przyczyny chorób. Pozwala nam to stwierdzić, że niezbędne jest sprowadzenie

idealizmu Jezusa do praktycznego działania, i postępując tak dowiemy się, że

czynimy tylko to, co on polecił nam czynić. Wiele grzechów zanika przy pierwszych

nielicznych promieniach światła, wprowadzonych do ciemnego pojęcia, podczas gdy

inne, głębiej ukorzenione w świadomości, wymagają cierpliwości i wytrwałości.

Przebaczająca miłość Chrystusa powinna zapanować ponad wszystkim, jeżeli tylko

nie będziemy jej przeciwdziałać i damy jej pełny rozmach. Prawdziwe przebaczenie

oczyszcza i uszlachetnia wszystko, a poczyna się ono w sercu człowieka. Początkowo

jest to reformacja myśli, i tym sposobem - zmartwychwstanie. Przychodzi jasne

przedstawienie tego, iż Bóg jest jedynym rozumem, nie mającym Sobie podobnego,

i że ten rozum czysty i święty wiele czyni, by wesprzeć tego, kto niezachwianie

i ze czcią trzyma się prawdy, że duch Chrystusa ma swój doskonały obraz działania

w was i umacnia was w tych konstruktywno-harmonijnych prądach myśli. Zaczynacie

uświadamiać sobie, że zawsze znajdujecie się w wiecznie płynącym potoku

obfitujących w miłość myśli, zlewanych przez Boga na Jego dzieci. Wkrótce poznacie,

że się szybko zbliżacie do kresu, w którym będziecie żyć w świecie myślicieli;

poznacie, że myśl jest najpotężniejszym czynnikiem w świecie. Przekonacie się, że

myśl jest pośrednikiem pomiędzy Boskim Rozumem a każdą cielesną słabością

i rozdźwiękiem na świecie.

Jeżeli przywykniecie do zwracania się natychmiast do Boskiego Rozumu, do

królestwa wewnątrz, kiedy rozdźwięk, czyli dysharmonia wynika - natychmiast

łączycie się z boskimi ideałami i stwierdzacie, że boska miłość zawsze gotowa dać

swój uzdrawiający balsam czystej miłości temu, kto jej szuka.

Jezus żyje i działa teraz, żeby wykorzenić z ludzkiej świadomości siłę i realność

grzechu oraz jego następstwa. Wprost od serca miłości przyszedł on do rozumienia

stosunku pomiędzy Bogiem a człowiekiem. I w swoim nieustraszonym, wolnym

uznaniu Ducha jako jedynej siły obwieścił wyższość boskiego prawa, które będąc

pojęte i zastosowane do każdego czynu w życiu, przemieni cierpiących ludzi

w promieniste istoty i wprowadzi doskonale obywatelstwo do jedynie realnego

królestwa niebieskiego na Ziemi".

Na tym Dźast zakończył swoje wyjaśnienia.

******

Wypowiedź kapłana:

Podano mu sceptr, a on dotknął nim lekko każdego z nas w czoło. Za pośrednictwem wysokiego kapłana wypowiedział on do nas słowa powitania, oświadczając, iż będzie się czuł zaszczycony, mogąc nas gościć, gdy będziemy przebywali w tym mieście i że mamy się uważać za gości honorowych jego kraju i ludu przez cały czas pobytu w Tybecie.

Zadaliśmy mnóstwo pytań i usłyszeliśmy, że otrzymamy odpowiedź następnego

dnia. Zaprosił nas do zbadania kronik i tablic w sklepieniach pałacu. Po chwili zawołał

nadzorcę i wydał mu kilka rozkazów, których nam nie przetłumaczono; objaśniono

tylko, że możemy się swobodnie poruszać po pałacu. Jego Wysokość udzielił nam

swego błogosławieństwa i uścisnął serdecznie rękę każdemu z nas; potem byliśmy

odprowadzeni do naszych pokoi, przez opata i wysokiego kapłana. Zapytali, czy mogą

wejść z nami, gdyż mają wiele spraw do omówienia.

Zaczął kapłan, mówiąc:

Wiele godnych uwagi rzeczy wydarzyło się nam, odkąd byliście z nami w małej

wiosce. Patrzyliśmy na kilka tablic, znajdujących się w naszym klasztorze - wszystkie

się odnoszą do starej cywilizacji ludzi zamieszkujących niegdyś Gobi. Myślimy, że

wszystkie kultury i wszelkie wierzenia pochodzą z jednego źródła, i chociaż nie znamy

pochodzenia ani daty kronik, zadowalamy się, że to są myśli ludzi, którzy żyli wiele

tysięcy lat temu. Mamy tu krótki zarys tłumaczenia, dokonanego dla nas przez

wędrownego lamę z Kisu Abu, i jeśli pozwolicie - przeczytam je: »Jesteśmy w pełni

świadomi faktu, że nasze dzisiejsze idee religijne pochodzą sprzed pięciu tysięcy lat,

że są one tylko mieszaniną - że się tak wyrażę - tego, co myśleli i w co wierzyli

ludzie żyjący w tamtym czasie. Jedne z tych myśli są mitami, inne legendami, niektóre

mają charakter czystych inspiracji, jednak żadne nie wskazują na najwyższe

osiągnięcie Chrystusa Bożego, będące częścią osiągnięcia indywidualnego ani na

możliwość dopięcia tego celu przez prowadzenie takiego życia, jakie jest wyrazem

tego ideału. Jak to się stało, żeśmy pominęli te rzeczy, które były tak długo pośród

nas? Dopiero teraz przejrzałem, że Budda i wszyscy spośród wielkich i oświeconych

uczyli tego! Jakże więc mogliśmy odbiec od prawdziwej treści ich nauk, od tak dawna

żyjąc w bezpośredniej z nimi styczności? My wiemy, że nasz ukochany Tsongkappa

osiągnął ten stopień przez życie, jakie prowadził. Wiem, że inni, w tym i ten nasz

drogi, którego spotkaliście dzisiaj, zbliżyli się daleko w stronę owego stopnia.

Widziałem go, jak odchodził i powracał według swej woli. Ale ludzie są zdezorien-

towani, zdeptani i nędzni. Dlaczego tak się dzieje, że te dary uległy zaprzepaszczeniu?

Dlaczego się nie naucza ludzi posługiwania się tym wielkim i jedynym prawem oraz

wyrażenia go swym życiem? Jestem przekonany, że w tamtej wcześniejszej cywilizacji

każdy indywidualny człowiek znał to prawo, przebywał w nim i żył z nim w jedności,

w doskonałym stanie. Każdy inny przejaw zależy całkowicie od człowieka i jest

rezultatem ignorancji - nieznajomości prawa doskonałości. Nie może być tak, aby to

prawo nie było dostatecznie i całkowicie umocnione, żeby nie można było je dać

całej ludzkości. Bo gdyby tak było naprawdę, nie byłoby ono prawem, lecz jego

rozdwojeniem, które je cofa w nicość, jest tylko jej przejawem, wziętym z niej

i umocnionym w sobie, aż staje się izolowanym atomem bez polaryzacji lub związku

ze swym źródłem. Jednak obiega on przestrzeń po pozornej orbicie, szukając tylko,

gdyż nie utworzył własnej orbity; przyjmuje on orbitę swego źródła, lecz nigdy nie

staje się jednością ze źródłem.

Istnieje tysiące przykładów tego zjawiska w naszym Układzie Słonecznym,

zwłaszcza w rejonach między Jowiszem a Marsem. Istnieje tam tysiące mniejszych

ciał niebieskich, które się wydają pokrewne Słońcu, gdyż krążą po pozornej orbicie

dookoła Słońca. Biegną one po orbicie swego rodzica Jowisza z powodu jego

przyciągania, i braku w nich polaryzacji do Słońca, będącego ich prawdziwym

źródłem. Były one wyrzucone wtedy, gdy wydzielał się Jowisz. Nigdy się nie złączyły

z nim, jednak płyną i lecą z Jowiszem, zupełnie ignorując Słońce, swe prawdziwe

źródło. Wiemy z pewnością, iż dzieje się to z powodu braku centralnej polaryzacji

wewnątrz nich do Słońca. Czy Jowisz jest nie w porządku w tym wypadku? Czy Słońce,

prawdziwy rodzic, jest winne? Czy też każdy drobny atom jest winien? Czy winę

należy przypisać tym, którzy mają większe zrozumienie bądź tym, którzy mają

mniejsze poznanie? Wina musi być całkowicie po stronie mniejszych, gdyż odmawiają

oni zespolenia się w jedność z większymi.

Potem, zwracając się do Emila, powiedział:

Odkąd ciebie poznałem, pojąłem, że całkowicie moją winą było, iż lgnąłem do

tego co mniejsze, podczas gdy większe mnie otacza całkowicie. Lecz zwróćmy się do

tłumaczenia, gdyż to przez nie doszedłem do żywotnego punktu zwrotnego

w mym życiu.

Wielka Przyczyna lub Zasada Kierownicza widziała swego syna, Chrystusa,

człowieka doskonałego. Powiedziała Ona (Bóg Najwyższy): "To jest Pan Bóg, prawo

mej istoty i mego bytu, któremu dałem władzę nad niebem, Ziemią i wszystkim, co

jest na nich. I ten doskonały nie potrzebuje być związany z żadną koncepcją śmiertelną,

ponieważ Mój Ideał Doskonały wyższy jest ponad wszelkie związanie i zależność

oraz posiada tę samą moc i władzę, jakie Ja posiadam. To mówię Ja przez Pana Boga

Mego istnienia.

To nie jest żadne przykazanie, które wam daję, chcę tylko, abyście współdziałali

ze Mną w tej boskiej woli twórczej; nie będziecie potrzebowali nic innego i nie

będziecie stawiali rzeźbionych wizerunków przede Mną lub przed sobą. Nie będziecie

więc nazywali wizerunków bogami, lecz wiedzieć będziecie, że jesteście Bogiem,

w którym upodobałem Sobie, i macie tę samą władzę co Ja. Teraz podejdź blisko

Mnie, Mój synu, połącz się ze Mną. Ja jestem tobą i zarazem jesteśmy Bogiem. Twoje

ciało jest ciałem Boga, które istnieje, i istniało, zanim rodzaj ludzki był rzutowany

w formę. Jest to byt ludzkości, twór boży. Cała ludzkość ma. tę doskonałą formę

i Mój obraz, jeśli tylko chce przyjąć ten prawdziwy obraz. Jest to świątynia Boga

należąca do człowieka i przeznaczona dla człowieka.

Nie będziecie tworzyli wizerunków rzeźbionych ani podobieństw tego, co jest na

niebie lub na Ziemi albo w wodach ziemskich. Nie będziecie kształtować żadnej

substancji w formę wizerunku czy bałwana, gdyż wszelka substancja twórcza jest do

waszego użytku, odmierzona dla was najpełniejszą miarą. Nie będziecie się kłaniać

żadnym stworzonym rzeczom ani nie będziecie im służyć; w ten sposób nie będzie

żadnego zazdrosnego tworu ani grzechu, ani żadnej nieprawości, która by mogła

przejść na wasze dzieci, gdyż wy stać będziecie mocno, ze wzrokiem utkwionym

w Przyczynę, a więc w ideał tej Przyczyny - miłość, jaką Ja okazuję wam. Będziecie

czcić tę Przyczynę, czyli Zasadę Kierowniczą, wiedząc, że jest to Ojciec i wasza Matka,

a dni wasze będą liczniejsze, niż wszystkie ziarnka piasku na brzegu morza - które

są niezliczone.

Nie będziecie pragnęli ranić ani niszczyć, ani zabijać, gdyż stworzenia waszymi

są tworami - są one waszymi synami i braćmi, i będziecie je kochać jak Ja.

Nie będziecie popełniać cudzołóstwa, gdyż czegokolwiek dopuścilibyście się

wobec innych, uczynilibyście to waszemu ojcu, waszej matce, bratu, waszej siostrze

lub waszej ukochanej, gdyż Przyczyna kocha ich tak, jak kocha was.

Nie będziecie kradli, gdyż kradlibyście tylko Przyczynie, a jeżeli kradniecie

Przyczynie, kradniecie sami sobie.

Nie będziecie dawali fałszywego świadectwa przeciw jakiemukolwiek stworzeniu,

gdyż czyniąc tak, dajecie fałszywe świadectwo przeciw Przyczynie, która wami jest.

Nie będziecie pożądać niczego, gdyż tak czyniąc, pożądacie tylko Przyczyny, która

jest wami, a trwając w jedności z Przyczyną, macie to, co jest doskonałe i naprawdę

wasze.

Nie będziecie więc tworzyć wizerunków ze złota lub srebra i uwielbiać je jak

bogów, lecz patrzeć będziecie na siebie jako na jedność ze wszystkimi rzeczami

i będziecie zawsze czyści. Wówczas nie będziecie się lękać, gdyż żaden bóg prócz

was samych nie przyjdzie przewodzić wam, gdyż będziecie wiedzieli, że Przyczyna

- nie osobowa, lecz bezosobowa - jest dla wszystkich i wszystko ogarnie.

Wówczas zbudujecie ołtarz, a na nim utrzymywać będziecie wiecznie płonący

i niegasnący ogień, ogień nie bogów, lecz Kierowniczej Przyczyny, która jest Bogiem.

Oglądać będziecie siebie, Chrystusa doskonałego, jednorodnego prawdziwej

Zasadzie, czyli Przyczynie.

Uświadamiając to sobie w pełni, możecie wymawiać słowo Bóg, a słowo to stanie

się widzialne. Jesteście stworzeniem i stworzycielem - dokoła, w górze, w dole,

wewnątrz, jednością z boską Zasadą Kierowniczą, z Przyczyną, z Bogiem.

Niebiosa słuchają głosu bożego, cichego głosu Boga, mówiącego przez człowieka.

Bóg przemawia, człowiek przemawia. Bóg zawsze mówi przez człowieka. W ten

sposób, gdy człowiek mówi, Bóg mówi«".

Kapłan podjął:

W związku z tym wypracowałem to, co następuje, co dało mi pogląd bardziej

określony. To ukazało mi również, że muszę wyraźnie definiować każdą myśl, słowo

i czyn, i że muszę żyć w jedności z tą określoną Zasadą; pierwej przedstawiając

wszystko w myśli, słowie i czynie, znajduję, iż ja rzeczywiście jestem tą samą istotą.

Przyjąłem formę ideału, który wyrażam.

W najczarniejszej godzinie wiem, że jest Bóg. W chwilach lęku ufam bardziej

zdecydowanie Bogu, memu Ojcu, prawdziwie wewnętrznemu. Spoczywam spokojnie

w tej pewności, wierząc całkowicie, że wszystko jest dobrze i że moja doskonałość

jest obecnie pełna i skończona.

Uznaję Boga jako wszechobejmującego ducha, mego Ojca, i wiem w pełni, że

człowiek jest Chrystusem Bożym, obrazem i podobieństwem Boga, mego Boga, mego

Ojca, Źródła, i ja jestem jednią.

Powoli, lecz pewnie zbliża się dzień absolutnego widzenia duchowego. Teraz jest

chwila, w której to poznaję. Jest to tutaj, teraz, w pełni i całkowicie. Wielbię

i błogosławię absolutne widzenie duchowe. Dziękuję Ci, Ojcze, że spełnia się teraz

najwyższy mój ideał. Pracując, muszę zawsze uświadamiać sobie, że współdziałam

nieustannie ze świadomym i nigdy nie zawodzącym prawem bożym.

Rozumiem teraz słowa: »Pokój mój daję wam, miłość moją daję wam, nie tak jak

świat daje, daję wam«. Rozumiem teraz znaczenie słów: »Zbudujcie mi świątynię

wewnątrz, abym mógł przebywać w niej, między wami«.

Wówczas Jam Jest jest waszym Bogiem i wy jesteście jako Jam Jest. To nie odnosi

się do żadnego Kościoła lub organizacji religijnej. Jest to prawdziwa świątynia pokoju

we wnętrzu człowieka, gdzie Bóg, Źródło wszystkich rzeczy, rzeczywiście mieszka.

Rodzaj ludzki zbudował przybytek, w którym może się zbierać, by uwielbiać

prawdziwy ideał, wewnętrzne Jam Jest, tę świątynię wewnętrzną, którą Bóg

i człowiek utrzymują dla wszystkich. Wkrótce zaczęto wielbić przybytek, stworzono

pustego bałwana: Kościół - taki, jaki dziś istnieje.

Gdy się trzymam prawdziwego ideału, słyszę mój własny wewnętrzny głos boży

i objawienie tego głosu daje spokój, pociechę, natchnienie i kierownictwo mej pracy

w życiu. Nawet gdy dwóch lub trzech zebranych jest w »Imię Moje« tam Jam Jest jest

zawsze pośród nich. Jakże prawdziwe są te słowa, gdyż Jam Jest jest zawsze pośród

nich. Gdy pragnę iść naprzód, muszę pracować i trzymać się tego wiernie, nigdy się

nie wahać i nie przygnębiać. Jam Jest jest to Chrystus, ideał Boga, w którym Ojciec

sobie upodobał, jednorodzony syn Boga Ojca.

Jestem jedynym, który widzi, wie i współdziała z Ojcem; jedynym potomkiem,

którego Bóg zna - a Bóg zna wszystko, gdyż wszyscy mogą rościć sobie prawo

- dokonało się".


******


W grupie zauważyliśmy stojącego Jezusa. Zanim ktokolwiek mógł wypowiedzieć słowo, Weldon wystąpił spośród nas z wyciągniętymi rękami i z radosnym okrzykiem rzucił się naprzód, ściskając ręce Jezusa, i mówiąc:

- O, ja cię poznałem, ja cię poznałem: to jest najbardziej boska chwila w całym moim życiu! Gdyśmy się zorientowali, co się stało, coś jak boska radość spłynęła na nas na widok zachwytu naszego przyjaciela. Podeszliśmy i wymienili pozdrowienia, gdy Weldon został przedstawiony grupie. Po posiłku, gdy siedzieliśmy w ogrodzie, Weldon powiedział do Jezusa:

- Czy nie przemówisz do nas? Ja całe życie czekałem na tę chwilę!

Zapanowało milczenie, a po chwili Jezus zaczął:

W ciszy tej godziny chciałbym, żebyście wiedzieli, że Ojciec, do którego ja mówię, który mieszka we mnie, jest tym samym kochającym Ojcem, do którego wszyscy mogą mówić, i każdy pozna go tak intymnie, jak ja Go poznałem. Tchnienie chwały cudownej płynie przez struny, które wibrują życiem czystym i boskim. Jest ono tak nieskalane, że oczekująca cisza staje i z napięciem słucha; palce tego Jedynego wielkiego i znającego was, dotykają naszej ręki z czujną delikatnością, a głos, jak zawsze mówi wam o wielkiej i wspaniałej miłości Ojca. Wasz głos mówi do was: »Ja wiem, że jesteście ze mną - i razem, ty i Ja, jesteśmy Bogiem«. Teraz występuje Chrystus-Bóg. Czy nie zechcecie usunąć wszelkich granic i stanąć ze mną w duchu?

Nie dano wyższych myśli nad te, które ja wam daję. To nic nie szkodzi, że ludzie mówią, iż to być nie może. Wy, każdy z was, występuje jako boski mistrz, zwyciężający i władczy, jako widzieliście mnie zwyciężającego. Czas jest tutaj; urzeczywistniająca, czysta myśl, którą wysłaliście do boskiego mistrza, wydala owoce w waszym własnym ciele i dusza objęła pełne panowanie. Za mną wzlatujecie na wysokości niebieskie.

Podnosimy te ciała, aż ich jasna promienność stanie się blaskiem czystego, białego światła, i razem powracamy do Ojca, z którego wszyscy wyszli.

Bóg, Ojciec nasz, jest emanacją czystego światła i z tego wibrującego światła

wychodzą wszyscy; w wibracji tej stoją wszyscy razem z Bogiem. W tych wibrujących emanacjach światła wszelka świadomość materialna jest zgaszona i widzimy twory rzutowane z bytu bez kształtu - w formy i wszystkie rzeczy odnawiane w każdej chwili. W pierwotnym kosmosie, w substancji płynnej, czyli bożej, istnieją wszystkie rzeczy; z powodu tego bytu wibracje są tam bardzo wysokie, tak iż nikt ich nie zauważa.

Jeśli ktoś nie występuje w duchu, tak jak my, niezbędne jest podnieść wibracje ciała do wibracji ducha.

Teraz możemy widzieć trwające bezustannie tworzenie, gdyż wywołane jest ono promieniowaniem wibracji światła kosmicznego, zrodzonych w wielkim kosmosie, a promieniowanie to jest wielką energią życiową, czyli świetlną, która podtrzymuje wszystko, co nazywa się Ojcem promieniowania lub wibracji. Jest to Ojciec, gdyż Jego to promieniowanie rozbija każde inne promieniowanie lub wibrację.

W rzeczywistości ono tylko odsuwa je na bok w tym celu, aby inne formy mogły zająć ich miejsce.

Gdy ciało wibruje w jednym tonie, czyli w harmonii z wibracjami ducha, jesteśmy wibracjami światła, największej ze wszystkich wibracji, Bogiem Ojcem wszystkich wibracji.

Niedługo ludzie się przekonają, że te promienie kosmiczne tworzą tak silne

bombardowania, iż działają niszcząco na tzw. materię. Promienie te pochodzą ze źródła wszelkiej energii. Ojca wszystkich elementów, źródła, z którego powstały wszelkie pierwiastki. Nie jest to właściwie zniszczenie, jest to przekształcenie, czyli transmutacja, z tak zwanej formy materialnej w duchową. Wkrótce będzie wiadomo, że promienie kosmiczne mają tak straszną potęgę przenikania, iż przechodzą przez każdą masę, rozbijając samo serce, czyli jądro, tzw. atomu, przetwarzając go w atomy innej substancji i budując przez to pierwiastki wyższego rzędu: w ten sposób stworzenie przechodzi do wyższej emanacji czystego światła, czyli samego życia.

Promieniowania te, mające tak straszną moc przenikania, są łatwe do rozpoznania i odróżnienia od innych promieniowań, płynących od Ziemi lub Galaktyki Słońca, i mają zupełną władzę nad wszystkimi tymi promieniowaniami, czyli wibracjami. Wkrótce będzie poznane, że wibracje te pochodzą z uniwersalnego źródła, niewidzialnego, i że Ziemia

nieustannie podlega strasznemu bombardowaniu tych potężnych promieni, które powodują transmutację atomów jednego pierwiastka w nieskończone cząsteczki innego. Nastąpi również odkrycie, że kiedy ten promień kosmiczny uderza w jądro atomu rozbija go, rozdziela na drobniutkie cząsteczki innej substancji, wywołując przekształcenie pierwiastka niższego w wyższy. W ten sposób promieniowania te nie niszczą materii - one przetwarzają materię niższego pierwiastka na wyższy - z materialnego na duchowy. Ten wyższy pierwiastek jest taki, jak rozkaże człowiek; jest wyższy - gdy człowiek nazywa go wyższym i używa do wyższego celu. Gdy istota ludzka trwa w wibracjach duchowych, może całkowicie określić i regulować te promienie, i sposób ich działania. A więc dla człowieka trwającego w wibracjach duchowych, ta transmutacja odbywa się przez cały czas i wszędzie, w nim i dokoła niego -jest tylko tworzeniem w wyższym sensie. W ten sposób wszyscy są stwarzani tam, gdzie stoją (na tym poziomie, gdzie się znajdują).

Tworzenie nie ustaje nigdy, jest ono ciągle i nigdy się nie kończące - wieczne.

Emanacje promieni kosmicznych tworzą się ze światła i składają z tak zwanych kulek świetlnych, które wybuchają z kosmosu. Ten większy wszechświat jest dokoła, obejmuje i otacza wszystkie światy do takich rozmiarów, iż wchłania słońce i wznosi do swego słońca centralnego, zachowuje, koncentruje i buduje wszelką energię, która rozproszyła się ze światów. To centralne słońce jest tak pełne wibrującej energii, która się w ogromnym stopniu kondensuje, iż tak zwane kulki świetlne wystrzeliwują z ogromną siłą promieniującą, a gdy się zderzają z jądrem innego atomu rozbijają go - nie niszcząc. Jego cząsteczki przekształcają się w cząsteczki innych pierwiastków, które wreszcie zostają zasymilowane w pierwiastku, do którego należą; wtedy pierwiastek ten wchodzi w życie.

Życie jest energią, która wyzwala tak zwane bombardowanie kulek światła; część wchłonięta przez wyzwolone cząsteczki nazywa się życiem cząsteczki lub całego pierwiastka, podczas gdy wyzwolona część energii, lecz nie pochłonięta jako życie, powraca lub przyciągnięta jest do kosmosu. Skupia się ona i kondensuje z powrotem, aż będzie mogła być znów wystrzelona, by zderzyć się z innymi atomami i rozbić je, stwarzając w ten sposób cząsteczki, z których powstanie atom innego pierwiastka.

Tworzenie jest więc ciągłe, wieczne, dokonujące ekspansji i skupienia, następnie przez zwolnienie wibracji zagęszczające się w kształt i formę.

Ta rozumna energia emanująca jest Bogiem rządzącym wszechświatem i naszymi ciałami, które są duchowe, a nie materialne.

Ta transmutacja nie jest rozpadem (dezintegracją). Inteligencja kieruje te sprawy ten sposób, że tylko nieliczne z kulek świetlnych uderzają jądra innych atomów i dzieje się to w pewnych odstępach czasowych oraz całkowitej ciągłości z prawem, tak iż żaden przejaw nie przeważa.

Człowiek będący w jedności z tą wyższą inteligencją może w sposób uregulowany wyjść z tych zderzeń i kolizji, tak iż natychmiast zaspokaja swe potrzeby. W ten sposób człowiek przyśpiesza powolny proces przyrody, lecz pracuje z nią na wyższej skali wibracyjnej niż ta, na której działa przyroda na niższym stopniu tworzenia. "Podnieście oczy i spójrzcie na pola, dojrzały już ku żniwu« (Jan, 4:35). Wszystko jest wibracją i odpowiada płaszczyźnie lub polu, na którym działa wibracja. Wspaniały plan, pole czy płaszczyzna nie odnoszą się do koncentrycznych warstw bądź pasów otaczających Ziemię. Te ostatnie są pasami Jonizacji, które okalają Ziemię i odbijają wibracje powstające na niej; nie przeszkadzają one jednak i nie zamykają dostępu promieniom kosmicznym. To poprzez nie odbywa się stałe przetwarzanie i tworzenie. Nawet nasze ciała transmutują się ze stanu niższego w wyższy, a my stajemy się świadomymi kierownikami tej przemiany, przez utrzymywanie myśli, a przez to i ciała, dostrojonego świadomie do wyższych wibracji. Harmonizując (nastrajając) świadomie ciało na wyższą skalę wibracyjną - stajemy się tą wibracją.

W tym stanie mistrz oczekuje. Tak jak stoicie teraz, jesteście mistrzami, władcami nad wszystkimi warunkami. Teraz wiecie, że wspaniałość i świadomość boskiego tworzenia stoi znacznie wyżej od wszelkiej myśli materialnej.

Pierwszym krokiem jest całkowite opanowanie zewnętrznej aktywności myśli, duszy i ciała, przy naczelnej myśli, iż uprawiacie doskonałość, zwyczaj Boga, zwyczaj Chrystusa Bożego. Czyńcie to, gdziekolwiek jesteście, za każdym razem, gdy nawiedza to was, często w godzinach pracy czy odpoczynku. Dostrzegajcie tę doskonałą obecność wewnątrz siebie. Dostrzeganie tej doskonałej obecności, swego rzeczywistego „ja", tej obecności Chrystusa-Boga niech się stanie waszym przyzwyczajeniem. Potem postąpcie trochę dalej: dostrzegajcie boskie białe światło, promieniujące w czystości i blasku, emanujące z samego centrum waszej istoty.

Ujrzycie Jego światłość o takiej jasności i wspaniałości emanującej z każdej komórki (włókna, tkanki, muskułu) i z każdego organu waszego ciała. Zobaczcie teraz prawdziwego Chrystusa-Boga, który stoi triumfujący i czysty, doskonały i wieczny. Nie mój Chrystus, lecz wasz własny, prawdziwy Chrystus Boży, jednorodzony Syn naszego Ojca-Boga, jedyny prawdziwy Boży Syn, triumfujący i wszystko zwyciężający Bóg. Wystąpcie i zażądajcie tego waszego boskiego prawa, a będzie ono wasze.

Za każdym razem, gdy mówicie Bóg, wiedzcie w pełni, że przedstawiacie Boga, a oddacie światu większą przysługę czyniąc to, niż przedstawiając mnie jako Chrystusa Bożego, bowiem wy sami reprezentujecie światu Boga i oglądacie Go w samych sobie. Siedzicie i modlicie się do mnie, abym wstawił się za wami. To jest cudowne, że okazujecie mnie światu jako Chrystusa Bożego i uznajecie cechy reprezentowane przeze mnie za boskie, ale jedynie dopóki nie tworzycie bałwanów czy wizerunków moich i nie modlicie się do tych bożków. Z chwilą gdy stwarzacie mój obraz wyrzeźbiony i modlicie się do niego, plamicie mnie i siebie. Dobrze jest widzieć ideał, który ja lub ktoś inny uosabia, ale następnie uczyńcie się sami tym ideałem. Wtedy nie będziecie oddzieleni od Boga; taki człowiek zwycięża świat. Czyż nie widzicie, iż nie ma wyższego osiągnięcia ponad trwanie z nami w jedności w Bogu?

Jeśli pielęgnujecie to z miłością i czcią, oddaniem i uwielbieniem, zamienia się ono w przyzwyczajenie i wkrótce staje się wami, waszym codziennym życiem i istnieniem. W krótkim czasie przejawicie boskość. Jesteście jeszcze jednym Boskim Chrystusem, pierworodnym Synem Boga. Jesteście jednością z odwiecznym duchem, energią. Obecnie wyczuwajcie, spostrzegajcie i chwytajcie tę wielką wyżynę; przyjmujcie, głoście i miejcie pewność, że ona jest wasza, a niebawem wasze ciało będzie naprawdę wysyłało światło. W każdej epoce i we wszelkich warunkach, poprzez całą ogromną nieskończoność, to najwyższe światło istniało: jest ono wszędzie. Światło to jest życiem.

Gdy cokolwiek jaśnieje, oświeca to nas, gdy nań patrzymy. Światło oświeca nasze świadome pojmowanie. Wnet światło życia rozbłyśnie przed waszym czujnym okiem, jak to uczyniło dla wszystkich wielkich. Wielu z nich przedstawia się w obrazach jako postacie stojące w bijącym blasku światła. Chociaż nie możecie go widzieć, światło to jest realne: jest ono życiem, promieniującym z waszego ciała".

Tu Weldon zapytał, czy możemy mówić o pewnych naukach biblijnych, na co

Jezus chętnie się zgodził. Następnie podnieśliśmy się i razem wyszliśmy z ogrodu. Weldon zawołał:

- Pomyślcie tylko, tu skontaktowaliście się z tymi ludźmi, a ja mieszkałem

w sąsiedztwie i nigdy ich nie poznałem. Dzisiejszy dzień naprawdę był dla mnie rewelacją. Nowy świat, nowe-śwtatło, nowe życie stoi przede mną objawione.

Pytaliśmy go, jak mógł poznać Jezusa. Odpowiedział:

- Dziwicie się, że poznałem, kim jest ten człowiek. Ja nie wiem, jak go poznałem, ale poznałem i nic nie może zachwiać tej pewności.

Wtrąciliśmy uwagę, że jeśli chce dotrzymać swej umowy, powinien wyjechać

w najbliższy poniedziałek, i że nasza grupa wyjedzie tego dnia do Darjeeling i będzie mu towarzyszyć.

- Wyjechać? - odpowiedział. - Ja już wysłałem posłańca, prosząc inną osobę

o zastępstwo. Pozostaję tutaj. To wy chcecie mnie stąd odesłać.

******


Po bardzo ciekawym dniu spędzonym w okolicy na zwiedzaniu różnych

osobliwości, powróciliśmy do mieszkania o godzinie ósmej. Zastaliśmy

naszych przyjaciół w ogrodzie. Po krótkiej rozmowie na tematy,

ogólne Jezus powiedział, iż należycie rozumie zaintrygowanie Weldona.

Kontynuował:

Będę mówił do was tak właśnie, jak chciałbym, żebyście wy mówili do mnie.

Jeżeli te nauki urzeczywistnicie, czyli uczynicie je częścią siebie samych, nie będziecie

potrzebowali innych. Tych twierdzeń nie można w żadnej mierze brać za formuły.

Uczniowie mogą stosować je dla zharmonizowania swoich myśli z Boską Zasadą lub

jak wielu mówi, dla ćwiczeń w koncentrowaniu myśli, używszy wyrazu Bóg możliwie

jak najczęściej, powtarzając je po wiele razy.

Jest dobrze znanym faktem, że im częściej wymawiacie słowo Bóg, wiedząc, iż

jest to Najwyższa Zasada wewnętrzna, przepływająca przez was, tym większe korzyści

z tego wyciągacie. Pozwólcie mi powtórzyć: - naszą myślą jest »Nie możecie

wymawiać wyrazu Bóg lub używać Jego imienia za często«.

Oglądajcie Boga jako Zasadę Twórczą, przepływającą przez was: skupiajcie

i zasilajcie energią tę Zasadę oraz wysyłajcie ją z większym dynamizmem. Z powodu

faktu, iż ona zawsze płynie przez was, jak i dokoła was, możecie całą siłą swej istoty

pobudzić ją zewnętrznie. Ciało człowieka jest nośnikiem, przez który siła ta powtarza

się i nabiera rozpędu dla dokonania większej pracy i wysyłania wyższej formy. W ten

sposób dodaje się o wiele większą silę tej Zasadzie skutkiem faktu, że miliony potęgują

i wysyłają jej promieniowanie. Jednak jeden człowiek, występujący w pełni władztwa,

może podbić świat. Widzicie z tego, czego mogą dokonać miliony.

Im więcej używacie tego imienia, wiedząc, że to jest Wewnętrzna Zasada, którą

utwierdzacie w sobie, tym wyższa jest skala wibracyjna waszego ciała. Wibracje te są

w zgodzie i odpowiadają wibracjom boskim, które słowo Bóg oznacza i wydaje. Gdy

raz powiecie Bóg-z pełnym zrozumieniem, ciało wasze nigdy nie powróci do tej samej

skali wibracyjnej, jaką wytwarzało w czasie, gdy nieświadomie używaliście słowa

Bóg. Niech ta myśl zakorzeni się w waszym umyśle, a nauki te staną się najbardziej

intymną własnością; przełóżcie je, jeśli pragniecie, na swój własny język. Muszą one

być z was, a nie z jakiegoś źródła zewnętrznego. Próbujcie przez pewien czas,

a się przekonacie, co to dla was uczyni. Przypominajcie sobie za każdym razem, gdy

myślicie BÓG, że jesteście planem Boga. To nie są moje własne słowa, lecz wasze,

wychodzące od Chrystusa Bożego, od was samych. Pamiętajcie, że Jezus-człowiek

stał się Chrystusem, gdy wyraził sobą światło, które Jest czystym światłem Boga.

Bóg, Ojciec mój. Zasada Boska przeze mnie płynąca, jest wszystkim. A wszystkim,

czym jest Bóg - JAM JEST. Ja jestem Chrystusem Bożym. Bogiem-czlowiekiem.

Wszystko, czym jest Bóg, Ojciec mój, i co On posiada, jest dla Boga-człowieka - do

dyspozycji. A więc Jam Jest uprawnione jest do używania wszelkiej substancji. istotnie,

Bóg, Ojciec mój, oddaje całą substancję Bogu-czlowiekowi w nieograniczonej mierze.

Zasada Boga jest Ojcem moim. Jam jest Chrystusem Bożym zarówno w całkowitym,

jak i pełnym znaczeniu. Wszystko, co ma Bóg, jest Chrystusem Bożym.

Weźmy słowo Bóg. Dlaczego ten wyraz ma tyle potęgi? To z powodu wibracji,

które wysyła i wyzwala przy wymawianiu: są one najwyższe, są one kosmosem,

wibracją najsubtelniejszą. Wchodzą na promieniu kosmicznym i zakreślają najwyższe

pole promieniowania. Zakres ten jest wszechobejmujący, wszechprzenikający,

wszechistniejący i rządzi całą masą. Promieniowania te są panującymi elementami

wszelkiej energii, a wibracja ta jest nośnikiem, który przewodzi światło i życie.

Podstawa tej wibracji- rządząca inteligencja -jest tym, co nazywamy Bogiem, i przy

promieniowaniu tej wibracji inteligencja ta przenika wszystko. Z tego pola

promieniowania emanują zarówno światło, jak i życie. Gdy człowiek je przyjmuje,

łączy je w swoim ciele; stają się one jednością. Ciało odpowiada natychmiast na te

wibracje światła i człowiek staje się wibracją Boga. Jego ciało wypromieniowuje

światło. W ten sposób ktoś występujący jako Bóg jest często niewidzialny dla tego,

kto działa na niższym planie wibracyjnym. Oto dlaczego słowo Bóg jest tak potężne.

To z powodu tego podtrzymującego słowa Bóg Biblia wasza zachowała wpływ na

tak długo. Pomyślcie, ile razy wyraz ten jest napisany i wymówiony w tej wielkiej

księdze! Patrzcie na różne linie promieniowań światła, a więc życia i energii, które

wychodzą z każdego słowa zarówno napisanego, jak mówionego. Każdy wyraz niesie

swoje wibracje do dusz tych wszystkich, którzy mówią, słyszą lub widzą słowo Bóg.

A gdy dusza odpowiada na tę wibrację, księga, z której wychodzą promieniowania,

jest wywyższona, tak jak dusza jest podniesiona przez wibracje. W ten sposób dane

jest księdze życie, moc i nieśmiertelność. W rzeczywistości, to wyraz Bóg dokonał

tego. Możecie więc powiedzieć, że księga ta jest słowem bożym w sensie duchowym,

ale nie w dosłownym znaczeniu.

Zbyt wiele ludzi bierze Biblię dosłownie, zamiast uwzględnić jej prawdziwą wartość

duchową. Ten brak uświadomienia nie ma jednak większego znaczenia, gdyż wibracje

duchowe odsuwają na bok to, co jest spowodowane niewłaściwą postawą myślową.

Z chwilą gdy się myśli lub wymawia słowo Bóg, wibracje te znacznie przewyższają

brak zrozumienia.

Przetrwanie Biblii okazało się mocną zaporą wobec szyderców i krytyków. Ateista

niezdolny jest do wytłumaczenia, dlaczego wyraz „Bóg" radykalnie dominuje

całkowicie nad słowem zło.

Powtarzajcie w myślach słowo Bóg przez pewien czas, a potem próbujcie

wytworzyć wibrację w waszym ciele słowem zlo. Jeże liście jeszcze tego nie

doświadczyli, będzie to dla was rewelacją. Wielu naukowców ogłasza, że hipoteza

teistyczna jest niemożliwa. Nie zważajcie na nich, gdyż rzeczy wczoraj uznane przez

nich za niewykonalne, są dokonywane dzisiaj. Czyż nie wiecie, że już najwyższy czas

wejść w swój dom, uporządkować go i zobaczyć, co słowo Bóg uczyni dla was?

Pomyślcie uważnie przez chwilę, próbujcie tego, a zobaczycie, czy to nie spowoduje,

że porzucicie wszelkie różnice i zahamowania. Mówcie: Bóg całą swą duszą

i odczuwajcie radość spowodowaną tym, że traktujecie swego brata z większą dobrocią

i postępujecie z nim bardziej sprawiedliwie. Postawcie Boga przed sobą, a mgła dawno

zapomnianych stuleci rozproszy się jak smuga dymu. Intelekt może się na to krzywić,

ale nie zważajcie na intelekt - mylił się tyle razy. Stójcie, trwajcie ze słowem Bóg,

panującym w was, a cały świat walki i zamieszania nie dotknie was,

Gdy wiecie na pewno, że Bóg, czyli wibracja najwyższa, istnieje, że jest On

wszechpotęgą, możecie używać Go dla dokonania wszystkich rzeczy. Z nim możecie

przenosić się z miejsca na miejsce. Gdy jesteście w jednym punkcie, a zachodzi

potrzeba, abyście byli gdzie indziej, pamiętajcie, że to osobowość trzyma was

w miejscu, a nie Bóg. Używacie mocy bożej w ograniczonej mierze, jeżeli pozostajecie

tam, gdzie jesteście. Wyjdźcie z waszego małego »ja«, usuńcie ograniczenia, wydajcie

rozkaz, że jesteście Chrystusem-Bogiem, stanowicie jedno z wibracją i mocą bożą.

W chwili, gdy określicie siebie jako wibrację boską, będziecie u celu waszej drogi.

Musicie wiedzieć i działać, potem kochajcie i uwielbiajcie Źródło lub Zasadę na tyle,

aby to uczynić.

Wiara przekazuje drogę przez myśl, lecz wymaga to prawdziwego panowania

Chrystusa-Boga, aby być tą wibracją. Z chwilą gdy pozwolicie tej wibracji objąć pełną

władzę, organizujecie ją i czynicie to. Wiedza staje się dokonaniem przez miłość

i uwielbienie. Nie zmienia to faktu istnienia tych promieniowań, gdy ich sobie nie

uświadamiacie. Przez wiarę w ich istnienie, potem przez wiedzę, że istnieją, stajecie

się świadomi tego istnienia - i wówczas możecie je użyć.

Gdy wyzwalacie wibracje i jesteście zharmonizowani z polem wibracyjnym,

jesteście niewidzialni dla rzeczy, które wyrażają się na niższym planie wibracyjnym.

A więc gdy wasze ciało wibruje z szybkością światła, jesteście niewidzialni dla tych,

którzy nie mogą widzieć światła. Światło jest życiem, przeto jeżeli żyjecie całkowicie

w wibracjach światła, ciało wasze jest czystym życiem. Światło i życie są Bogiem.

A zatem wszyscy są Bogiem, gdy próbują żyć w wibracji Boga.

Słońce nie będzie już twoim światłem za dnia ani Księżyc w jasności nie będzie ci

już dawał światła, lecz Pan będzie dla ciebie wiecznym Światłem, a twój Bóg - twoją

chwałą (Izajasz 60:19). Chrystus-Bóg, Pan, nie potrzebuje światła, gdyż wibracje

Jego ciała drgają zgodnie z wibracjami Boga. Jego ciało jest czystym światłem Słońca

w południe. Pan Bóg lub Jego prawo wyrażają czyste życie (światło) przez Jezusa lub

człowieka, który staje się Chrystusem na Ziemi. Każdy człowiek staje się Chrystusem,

gdy Pan lub prawo boże jest rozumiane i naprawdę przeżywane.

»Ja jestem światłem świata-kto pójdzie za mną, nie będzie chodził w ciemnościach,

lecz posiądzie światłość życia«.

Dlatego Faryzeusze mówili do niego: »Ty dajesz świadectwo o sobie. Twoje

świadectwo nie jest prawdziwe*. Jezus odpowiedział: »Chociaż ja daję świadectwo

o sobie, świadectwo moje jest prawdziwe, gdyż ja wiem, skąd przyszedłem i dokąd

idę, ale wy nie możecie powiedzieć, skąd przychodzicie i dokąd idziecie. Wy sądzicie

według ciała. Ja nie sądzę żadnego człowieka, ale jeśli sądzę, sąd mój jest prawdziwy,

gdyż nie jestem sam, lecz jestem ja i Ojciec, który mnie posłał. Również w zakonie

naszym napisane jest, że świadectwo dwóch prawdziwe jest. Ja daję świadectwo

o sobie, ale Ojciec, który mnie posiał, daje świadectwo o mnie".

Wtedy mówili do niego: »Gdzie jest twój Ojciec?" Jezus odpowiedział: »Wy nie

znacie ani mnie, ani mojego Ojca - gdybyście mnie znali, znalibyście mego Ojca

również«. (Jan 8:12+19).

Jak można chodzić w ciemności, skoro chodzicie ręka w rękę z Bogiem? Jeżeli

pozwolicie Bogu zatryumfować, wasze dzieła i osiągnięcia będą wieczne. Wyszliście

od tej wibracji i dopóki żyć będziecie w wierności dla tego świata, nigdy nie zginiecie

ani się nie zmienicie -wibracje te będą trwały na wieki.

Wielu żyło życiem wzniosłym i dokonało szlachetnych czynów, spełnionych przez

wibracje boże. W ten sposób ludzie ci mają moc tworzenia przez obniżenie tych

wibracji i pozwolenie substancji płynnej zagęścić się w formę. Substancja płynna jest

tą, która zawiera wszystkie pierwiastki. Naukowcy odkryją, że wszystkie pierwiastki

mogą być zredukowane, czyli rozpuszczone do tego stanu płynnego czy gazowego.

W nim wszelka substancja wibruje lub promieniuje w tej samej skali wibracyjnej.

W ten sposób przez obniżenie wibracji do częstotliwości, przez którą cząsteczki

pierwiastka zagęszczają się lub skupiają, możecie wytworzyć jaki chcecie pierwiastek.

Tu promieniowania kosmiczne grają wielką rolę. Tutaj zachodzi transmutacja, czyli

przekształcenie.

Wiele dusz wysokich żyło, ale dzieła ich przeszły razem z nimi, gdyż nie zdawali

sobie sprawy z mocy ich podtrzymującej. Oni, tak samo jak inni, nie uświadamiali

sobie swych dzieł, i zostali zapomniani. Gdyby uznali tę potęgę, a następnie przez

określoną myśl i właściwe działanie umocnili swe czyny, osiągnięcia ich stałyby się

jak góra, której nie można zapomnieć, tak wysokie jak góry dokonań, które do dziś

stoją przed ludźmi, jak np. wielkie piramidy egipskie.

Czyż nie jest rzeczą o wiele wspanialszą żyć życiem Chrystusa? Czyż nie warto

uczynić to swym ideałem? Czyż to nie usuwa zupełnie małostkowych spraw życia?

Czyż nie widzicie osiągnięć tych, którzy się ośmielili wystąpić i żyć życiem

chrystusowym? Gdy dokonujecie tego, stoicie na Górze Przemienienia. Prawo

człowieka i proroctwa znikają, a Chrystus triumfujący stoi sam, ale nie samotny.

Możecie to uczynić, wszyscy mogą tego dokonać, jeśli tylko zechcą.

Teraz wiecie, że wy i Ojciec jedno jesteście. To jest świadectwo dwóch stojących

razem jako Jedno prawo, a świadectwo to prawdziwe jest W ten sposób -jeśli sądzicie,

sąd wasz prawdziwy jest. Jeśli dajecie świadectwo o tym pochodzeniu - świadectwo

wasze zgodne jest z prawdą. Jeżeli znacie nasze pochodzenie od Ojca, nigdy nie

przeminiecie. Gdyby wszyscy znali Tego, Który jest moim Ojcem, znaliby mnie, gdyż

wibracje nasze byłyby w doskonalej harmonii. Kiedyś Jezus wolał w świątyni, ucząc

i mówiąc: »Wy znacie mnie i wiecie, skąd jestem -ja nie przyszedłem od siebie, lecz

Ten, Kto mnie posłał, prawdziwy jest, Którego wy nie znacie; lecz ja Go znam, gdyż

ja jestem od Niego i On mnie posłał.

Wtedy szukali, by go pojmać, lecz żaden nie położył rąk swoich na nim, gdyż

jeszcze nie przyszła jego godzina. I wielu z ludzi uwierzyło w niego i mówiło: »Czyż

Mesjasz, który przyjdzie, uczyni więcej cudów, niż uczynił ten człowiek?*. Wtedy

rzekł Jezus do nich: "Krótko będę z wami, a potem pójdę do Tego, Który mnie posłał.

Będziecie mnie szukali, ale nie znajdziecie mnie, a gdzie ja pójdę, tam wy pójść nie

możecie«. Jan 7:28+31, 33+34).

Wy wiecie, że duchowość i materialność są zjednoczone ze sobą w Chrystusie.

Duch wie:»Ja przychodzę nie od siebie, ja jestem od Ojca«. Świątynia, czyli ciało,

musi się stać czystym przewodem, przez który świeci Chrystus. Gdy Chrystus

powstanie w człowieku, uczyni On większe cuda od tych, które ja dokonałem.

Szukajcie, a znajdziecie Chrystusa we mnie, Chrystusa w sobie, w braciach i we

wszystkich. Godzina wasza nadejdzie, gdy Chrystus objawi się każdemu z was jako

jednostce. Wtedy podniesieni będziecie do świadomości chrystusowej i uwielbicie

Ojca tak, jak ja Go uwielbiam. Napisane jest u Mateusza (27:46), iż ostatnie moje

słowa na krzyżu brzmiały: »Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił?«. Jest to zupełnie

błędne tłumaczenie! Prawdziwe słowa, to: »Boże, mój Boże, Tyś nigdy nie opuścił

mnie ani żadnego z Twych dzieci, gdyż dzieci Twoje mogą iść do Ciebie, jako ja idę.

One mogą widzieć moje życie, jak je przeżywam, i żyjąc tym życiem, mogą one wcielić

Chrystusa i stać się jednym z tobą, Boże, Ojcze mój!«.

Nigdy me było myśli o rozłące. Chrystus Boży już by zdecydowanie wystąpił na

długo przed tą godziną. Gdyby spalili moje ciało, ja mógłbym je zebrać z powrotem

z tych samych cząsteczek, które zostały wyzwolone przez pozorne zniszczenie. Gdyby

rozdzielili każdą cząsteczkę ciała, mogłaby ona być zebrana natychmiast - nie byłoby

zmiany.

Człowiek jest tak ukształtowany, że gdy trwa w zrozumieniu Chrystusa-Boga,

wyzwala dość, rozumnej energii, a energia ta i inteligencja tak całkowicie spowijają

go, że gdyby ciało zostało zniszczone, a element życia rozłączony z cząstkami, to

integralna zasada życia mogłaby zebrać i skonsolidować te same cząsteczki w tę

samą formę, przez którą się wyrażała. Model istnieje -jest zbudowany z substancji

i w substancji, która nie może być zniszczona. Trzeba tylko zebrać Ją z powrotem

i napełnić formą, przenikniętą tym samym elementem życia, a będziecie mieli

doskonałą formę, czyli wizerunek, jak przedtem.

Z tego wniosek, że ukrzyżowanie nie mogło mi zaszkodzić - zaszkodziło zaś tym,

którzy usiłowali kwestionować Zasadę Chrystusową. Był to tylko przykład

wypełniającego się prawa wielkiej Zasady, ścieżki, którą może pójść cala ludzkość.

Postępując nią, człowiek staje się Chrystusem-Bogiem, ideałem ludzkości,

skonsolidowanym w formę niezniszczalną. Nawet to ciało moje nie było zniszczalne.

Wibracje jego były tak wysokie, że sam akt przybicia go i podniesienia na krzyżu był

tylko symbolem tego, iż ci, którzy mnie ukrzyżowali, doszli do ostatniej granicy

krzywdy, jaką śmiertelny może uczynić ciału. Konieczność całkowitego spełnienia

śmiertelnej granicy polegała na umieszczeniu ciała w grobie, zatoczeniu nań

ogromnego kamienia i szczelnego zapieczętowania. Stąd okrzyki: »Dokonało się«.

Gdy śmiertelne jest skończone - nieśmiertelność jest pełna. W ten sposób

niemożliwe jest ograniczyć nieśmiertelne ciało człowieka, nawet w wykutym w skale

grobie. Skała mogłaby być skruszona, aby uwolnić ciało, gdyby zaszła taka potrzeba.

Stąd konkluzja, że cała ta scena była symbolem dziedzictwa człowieka".



Kiedy Risi skończył mówić, grupka ludzi, a wśród nich Jezus podeszła

w kierunku naszego obozu. Zauważyliśmy, że skupili się oni na stoku

występu górskiego nieopodal obozu, lecz przypuszczaliśmy, ze zebrali

się na prywatną rozmowę, jak to się działo w wielu miejscach tej okolicy.

Gdy się zbliżali, Weldon wstał, wyszedł naprzód i ujął obie ręce Jezusa. Nie zachodziła

potrzeba przedstawienia się, gdyż wszyscy byli bliskimi przyjaciółmi .Risiego i Jezusa.

Co do nas, to czuliśmy się jak małe atomy, gotowe zapuścić korzenie wszędzie, gdzie

był grunt.

Wszyscy zeszli się wokół naszego ogniska obozowego. Weldon zapytał Jezusa,

czy zechciałby mówić do nas o Biblii. To spotkało się z ogólnie serdeczną aprobatą,

i Jezus zaczął:

Rozważmy modlitwę Dawida w psalmie dwudziestym trzecim. Pan jest

pasterzem moim, nie będę więc łaknął. Jak pojmujecie, nie była to modlitwa błagalna.

Czy nie znajdujecie, że prawdziwe jej znaczenie jest równoznaczne z tym, iż prowadzi

nas Jedna Wielka Zasada na ścieżkę, którą powinniśmy iść, czyli że Wielka Zasada

idzie przodem na naszej ścieżce i w ten sposób, kręte drogi się prostują? Wielka

Zasada przygotowuje naszą ścieżkę, tak jak to czyni dobry pasterz dla swych ufnych

polegających na nim owiec; a więc możemy powiedzieć: »Tam gdzie prowadzi nas

Ojciec, nie lękamy się«, Dobry pasterz wie, gdzie jest wszystko, co dobre dla jego

owiec; możemy więc powiedzieć: - Nie będę łaknął! Razem z Dawidem możemy

powiedzieć: »Nie będę łaknął, gdyż JAM JEST chronione jest od wszelkiego zła«.

Każda potrzeba naszej natury jest zaspokojona. Nie tylko będziemy dobrze żywieni

na zielonych pastwiskach, lecz obfitość pozwoli nam zaoszczędzić. Odpoczywamy

z zupełną pewnością, że każde pragnienie jest już spełnione, tak iż możemy powiedzieć

z Dawidem: »0n daje mi zielone pastwiska, do cichych wód prowadzi mnie«. Błękit

ich spokojnych głębi daje wielkie ukojenie naszym duszom i ucisza zmąconą

świadomość.

Przy spokojnym ciele i opanowanej duszy, niebiańskie natchnienie Zasady

Najwyższej spływa do naszych wnętrz jako czyste światło życia i siły Jasność

wewnętrzna w nas płonie chwałą Pana swego, prawem, przez które jesteśmy wszyscy

jedno. To promienne światło ducha odnawia nasze poznanie, stoimy w objawieniu

naszej prawdziwej istoty, czując się jednością z Nieskończonym i wiedząc, że każdy

wyszedł z tej Zasady dla przejawienia doskonałości Ojca. W spokojnej ciszy naszych

dusz jesteśmy bezpieczni. W ten sposób On odnawia mą duszę. Oto, choć idę doliną

cienia śmierci, nie boję się złego. Czego mamy się bać w pełni dobrodziejstwa tej

Zasady Bożej? Tu odpoczywają nasze natury fizyczne. Bóg ucisza nasze umysły, Bóg

uspokaja nasze dusze, Bóg oświetla nas dla służenia. Z tak doskonałym przygotowa-

niem wewnętrznym, jakież próby zewnętrzne mogłyby nas zatrwożyć? Jakież zło

mogłoby nam szkodzić? Bóg jest w pobliżu każdego z nas, dla wszystkich jest On

wiecznie obecną pomocą w chwilach trudnych. W Nim żyjemy, poruszamy się i mamy

swój byt. Mówimy jednogłośnie - wszystko jest dobre.

Teraz każdy musi powiedzieć: »Miłość boża prowadzi mnie wprost do stada.

Pokazano mi prawdziwą drogę; gdy zabłądzę od stada, ścieżka moja jest prostowana.

Potęga bożej miłości przyciąga mnie do mego dobra, i tak wszystko, co by mi

szkodziło, jest odsunięte".

Obecnie każdy może powiedzieć z Dawidem: "Ponieważ Ty jesteś ze mną. Twoja

różdżka i Twoja laska mnie prowadzą«.

Podejmując zrazu tę pracę i dostrzegając prawdy, i podstawowe fakty naukowe,

ukryte poza wszelkim życiem oraz drogą dojścia do nich, robicie pierwszy krok,

a odczuwana radość i uzyskane oświecenie są tak ponad wszelkie doświadczenia,

jakich dotąd doznaliście, że postanawiacie kontynuować tę pracę. Ale kiedy

dopuszczacie do siebie zwątpienie, obawy czy zniechęcenie, to wasza działalność się

opóźnia. Walczycie najpierw na jednej drodze, potem na drugiej, i przypuszczacie,

że tracicie grunt pod nogami. Bóg wydaje się zbyt trudny dla ludzkich istnień

i godzicie się ulegać niepowodzeniom.

Mawiacie, dzieci boże umierają na każdym kroku i nikt z waszego pokolenia nie

osiągnął ideału wiecznotrwałego i życia wiecznego, spokoju, harmonii, doskonałości,

które ja idealizuję. Mawiacie, że cel osiąga się po śmierci - opuszczacie się więc

i uważacie przez pewien czas, że znacznie łatwiej jest płynąć z ludzką falą, obniżając

dążenia.

I znów świadomość rasy się uwsteczniła, a choć wsparta była rozległym duchowym

oświeceniem i rozumieniem, wszakże wszystko zawiodło i świadomość ta uległa innej

sile, która wiąże ludzkość i panuje nad nią. Pokolenie za pokoleniem potęguje tę siłę,

czyniąc ją zawziętszą. Czyż można więc się dziwić, że natura ludzka staje się słaba,

krucha i człowiek z kolei popada znów w ten sam wieczny kołowrót, w którym ślepy

idzie za ślepym, powoli i stopniowo we wieczne zapomnienie, i schodzi we wielki wir,

gdzie nie tylko ciało podlega zniszczeniu i rozkładowi, ale dusza jest miażdżona między

nigdy nie spoczywającymi żarnami ludzkiego postrzegania i błędami? Gdybyście

zrozumieli jak ja i wielu innych, iż o wiele łatwiej jest wypracować swój własny

problem, w jednym ziemskim doświadczeniu - niż powoli i stopniowo iść, gromadząc

rasową świadomość dobra i zła, która wkrótce stanie się stężałą skorupą, układaną

warstwa po warstwie na tym stwardnieniu przez każde następne doświadczenie, aż

nabiera ono nadludzkiej siły i zadaje ciosy jak potężny młot, aby rozbić skostniałą

powłokę i wyzwolić wasze prawdziwe »ja«. Dopóki nie rozkruszycie skorupy i nie

uwolnicie waszego prawdziwego »ja«, będzie was miażdżyć ten sam wir. Możecie

działać, aż wyzwolicie się na tyle, że dostrzeżecie na mgnienie oka szersze horyzonty.

Tu znów przestajecie walczyć; wasze widzenie umysłowe doznało rozjaśnienia, lecz

wasze ciało ciągle jest jeszcze zamknięte w łupinie. Pojmujecie, że nowo narodzone

kurczę, gdy swobodnie wychyli głowę z jaja, musi iść naprzód i walczyć; musi ono

oswobodzić się zupełnie ze swej starej skorupy, czyli środowiska - zanim wrośnie

w nowe - które przeszło i dostrzegło, skoro wybiło otwór, w jajku, z którego wyszło.

W ogóle nie zdajecie sobie sprawy z tego, że Ja, będąc chłopcem pracującym

w stolarni razem z mym ojcem, uświadomiłem sobie, iż istnieje wyższe życie dla

zrodzonej z Boga, tzw. istoty ludzkiej - niż tylko wejście w istnienie ludzie na krótki

czas, podczas którego miażdżą ją kamienie młyńskie stworzonych przez człowieka

praw, przesądów i konwenansów, a walka w toku tego istnienia o krótkie lata życia,

potem wejście do nieba i wspaniała nagroda w postaci gry na harfie, i śpiewanie

psalmów, nie mogą mieć logicznego bytu poza umysłami ludzi, na których żerują

kapłani naszych czasów.

Całkowicie nie rozumiecie, że po tym wielkim przebudzeniu, czyli realizacji

wewnętrznej, przeminęło wiele dni i nocy walki w odosobnieniu i milczeniu, w zupełnej

samotności, w sobie i ze sobą. A gdy przezwyciężyłem osobowość, nastały dla mnie

jeszcze cięższe doświadczenia przy osobistym obcowaniu z tymi, gorąco ukochanymi

- chciałem im ukazać światło, które dostrzegłem, będąc przekonany, iż płonie ono

jasno i oświetla ścieżkę każdego dziecka bożego na świat przychodzącego.

W ogóle sobie nie wyobrażacie natrętnej pokusy, która nachodziła mnie, aby

pozostać cieślą, jakim być mogłem, i żyć przez ten krótki czas przydzielony człowiekowi

przez hierarchię i ortodoksję - zamiast podjąć życie, które ukazało mi się tylko

w przebłysku, poprzez błoto przesądu, dysharmonii i niewiary.

Nie pojmujecie cielesnej boleści, nikczemnych obelg, którymi obrzucali mnie

bliscy. Wyłączam tych, którym ukazałem dostrzeżone przez siebie światło. Nie wiecie,

że to wymagało woli niezłomnej, potężniejszej niż moja własna, która podtrzymywała

mnie w godzinach próby. Jak mało możecie wiedzieć o tych doświadczeniach

i walkach, pokusach i porażkach. Jak walczyłem wciąż z zaciśniętymi pięściami

i zębami, widząc i wiedząc, że było tam światło, choć się wydawało, że błyska ostatni

promień, a nawet że i ten zniknął, ustępując mrokowi. Ale także wtedy było zawsze

coś we mnie silniejsze i panujące, że poza cieniem światło było tak jasne jak zwykle.

Nie ustawałem, odsunąłem cień i znalazłem światło, płonące jeszcze jaśniej z powodu

chwilowego przyćmienia. Również wtedy gdy cień ukazywał się krzyżem, mogłem

widzieć ponad nim świat boski, ostateczne nadejście jutrzenki triumfu, przechodzącego

pojmowanie śmiertelnego człowieka - pogrążonego jeszcze w lęku, wątpliwościach

i przesądach. To był zew tego widzenia, który mnie zobligował do zdecydowanego

wypicia pełnej czary goryczy, abym mógł przez własne doświadczenie zetknąć się

z tym, co głosiłem: - Że człowiek poprzez wolną wolę Boga, połączoną z jego własną

wolną myślą i czystymi pobudkami, może dowieść samemu sobie, że Bóg jest boski

i że człowiek, Jego Syn prawdziwy, zrodzony na Jego obraz i podobieństwo, jest tak

samo prawdziwie boski, jak boski jest Ojciec - że ta boskość jest realnym Chrystusem,

którego każdy człowiek postrzega, i który jest w nim oraz we wszystkich dzieciach

Boga.

Ten faktyczny Chrystus jest światłem, oświecającym każde dziecko na ten świat

przychodzące. Jest ono Chrystusa-Boga, naszego Ojca, w którym, poprzez Niego

oraz dzięki Niemu my wszyscy mamy wieczne życie, światło, miłość i prawdziwe

braterstwo, prawdziwe Ojcostwo, prawdziwe Synostwo Boga i człowieka. W świetle

tego rzeczywistego poznania, czyli prawdy nie potrzebujecie króla, królowej, korony,

papieża ani kapłana. Przy właściwym pojmowaniu, wy sami Jesteście królem, królową,

papieżem, kapłanem - i nikt, tylko wy i Bóg stoicie razem sami. Rozpowszechniajcie

to prawdziwe poznanie, aby ogarnęło cały wszechświat formy i kształtu, a dzięki

danej od Boga zdolności twórczej czyńcie go doskonałością, którą widzi Bóg, i która

Go otacza".

******